Z jednej perspektywy dwanaście meczów bez porażki, z drugiej - tylko dwa zwycięstwa w ostatnich dziesięciu spotkaniach. Na rozpoczętą jeszcze w minionym roku serię rezerw Lecha Poznań można patrzeć dwojako. Ich trener, Rafał Ulatowski nie ma wątpliwości co do jednego. - Musimy szybko przestawić się do końca z naszego młodzieżowego stylu gry. Tylko tak przestaniemy tracić kluczowe bramki i wygrywać częściej, to nam będzie w przyszłych tygodniach potrzebne - twierdzi szkoleniowiec.
Znowu nie przegrali, ale i ponownie nie udało im się dopisać do swojego dorobku kompletu punktów. Tak można w skrócie podsumować środowe starcie niebiesko-białych z Elaną Toruń. Lechici dwukrotnie wychodzili na czoło rywalizacji po bramkach Michała Skórasia i Filipa Szymczaka, ale prowadzenie wypuścili z rąk po nieco ponad godzinie. To przydarzyło im się po raz siódmy w trwających rozgrywkach. Po końcowym gwizdku ich opiekun zwrócił uwagę jednak na inną, także niepokojącą statystykę. - Po raz trzeci po wznowieniu ligi zdobywamy u siebie dwie bramki. Zamiast dziewięciu punktów mamy po tych meczach ich tylko pięć. Na tym polu na pewno możemy czuć niedosyt - podkreśla trener obecnie dwunastej ekipy drugiej ligi.
Oprócz trzech domowych spotkań rezerwy Kolejorza udały się również w delegacje do Polkowic, gdzie zremisowały z Górnikiem 1:1. We wszystkich więc starciach po powrocie na boiska po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa znajdowali sposób na obronę rywali. W każdym jednak też dali się zaskakiwać, ponieważ cały czas uczą się gry na wciąż nowym dla siebie poziomie. Z tego też zdaje sobie sprawę szkoleniowiec Ulatowski. - To jest liga, która nie wybacza. Sami prokurujemy groźne sytuacje przeciwnika czy stałe fragmenty gry dla niego. Brakuje nam troszkę wyrachowania, związanego z doświadczeniem w seniorskim futbolu na tym szczeblu - nie ukrywa.
- Niby nie przegrywamy, ale remisy u siebie nas bolą. Mając na talerzu przeciwnika, nie możemy go dobić. W decydujących momentach, kiedy prowadzisz 2:1, musisz dać z siebie więcej. Nasza sytuacja się nie poprawia. Cały czas jesteśmy w nosem na powierzchni, nie toniemy, ale poszukamy pewnych zmian w ukierunkowaniu się na te kolejne mecze - podkreśla szkoleniowiec.
A przed jego zespołem wyzwania, które na papierze należą to tych najbardziej wymagających w tym sezonie. W niedzielę wyjazd do Łodzi na pojedynek z liderującym Widzewem, a w kolejny weekend lechici podejmą we Wronkach drugi w stawce GKS Katowice. Spotkania wydają się arcytrudne, ale w nawet minionych kolejkach inne kluby w lidze udowodniły, że bezpośrednich konfrontacjach z tymi dwoma wysoko notowanymi drużynami da się punkty zdobywać, czasem nawet trzy. Niebiesko-biali, którzy sami tworzą z reguły dobre widowiska, nie będą więc na straconej pozycji.
Zapisz się do newslettera