Wychował się dziesięć minut spacerem od starego stadionu Lecha Poznań na Dębcu. Z Kolejorzem związany jest niemal nieprzerwanie od dziesiątego roku życia, najpierw w roli zawodnika, a następnie szkoleniowca. Latem tego roku Karol Bartkowiak został włączony jako drugi trener do sztabu ekipy rezerw niebiesko-białych.
Na pierwszy trening w Lechu trafił w wieku dziesięciu lat. Młodzieżowe grupy poznańskiego klubu trenowały w tamtym czasie na obiektach na Dębcu, na którym Bartkowiak dorastał. W koszulce z kolejowym herbem na piersi występował aż do osiągnięcia pełnoletności, docierając do drugiego zespołu Kolejorza. - Pamiętam dobrze tamten stadion, tamte warunki. Trenowaliśmy na piaszczystym boisku zwanym "Saharą" i słyszeliśmy, że jeśli poradzimy sobie na nim, to i na trawiastym boisku będziemy dobrze wyglądać - śmieje się wychowanek.
W czasach juniorskich Bartkowiak rywalizował często z graczami starszymi od siebie o trzy lata. Co ciekawe, najbardziej elektryzujące spotkania w lidze toczone były między… ekipami Lecha Poznań. - To były takie prestiżowe derby, mieliśmy jako klub w każdej kategorii wiekowej po dwie drużyny, a czasem nawet i trzy. Oprócz nas były jeszcze poznańskie Polonia czy Warta, w meczach z nimi również zawsze się działo - tłumaczy trener, który w wieku dziewiętnastu lat odszedł z ukochanego klubu. - Nikt mnie stąd nie wyganiał, ale wiedziałem, że konkurencja jest ogromna i że w poszukiwaniu minut na boisku muszę odejść gdzie indziej - nie ukrywa szkoleniowiec.
Czynną karierę kontynuował w Wielkopolsce w takich zespołach jak Polonia Nowy Tomyśl, Pogoń Lwówek czy Kotwica Kórnik. Równocześnie postawił na edukację, ostatecznie został absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Kiedy był jeszcze na studiach, w 2007 roku, pojawiła się okazja do powrotu na Bułgarską. Na początku współpracował przy drużynie rocznika 1996, ale już po pół roku samodzielnie zajmował się najmłodszym zespołem klubowej akademii.
To właśnie w nim poznał kilku graczy urodzonych w roku 2000, z którymi przyszło mu pracować… ponad dziesięć lat później w rezerwach Kolejorza. Obrońca Mateusz Skrzypczak, pomocnicy Eryk Kryg czy Bartosz Bartkowiak, to zawodnicy, których trener doskonale pamięta z ich dziecięcych lat. Wraz z początkiem przygotowań do trwającego sezonu spotkali się oni na treningu drugiego zespołu Lecha. Jak sam wspomina, szkoleniowy awans z poznańskiej części akademii do ekipy prowadzonej przez trenera Dariusza Żurawia był dla niego sporym zaskoczeniem. - Pierwsza moja reakcja wiązała się z przyjemnym zdziwieniem. Jeśli ktoś zgłasza się do ciebie z propozycją pracy w drugim zespole to znaczy, że ci ufa. Podjąłem rękawicę i zobaczymy, co czeka mnie dalej - zaznacza Bartkowiak.
Wymienieni piłkarze nie są dla niego jedynymi znajomymi twarzami, z którymi latem rozpoczął współpracę. Z akademii szkoleniowiec doskonale kojarzył jeszcze trenerów przygotowania motorycznego oraz bramkarzy, Karola Kikuta i Dominika Kubiaka, natomiast z samym Żurawiem poznał się on przy okazji meczów Centralnej Ligi Juniorów pod koniec ubiegłych rozgrywek. W szeregach Lecha jest jeszcze jeden zawodnik, z którym pamięta się nawet z czasów juniorskich z boiska. – Z Darkiem Dudką graliśmy naprzeciwko siebie w juniorach starszych, ja jako środkowy pomocnik ofensywny, a on jako stoper – wspomina z uśmiechem trener. - Fakt, że wszyscy się gdzieś tutaj znamy, był tylko i wyłącznie kolejnym z argumentów, który przekonał mnie do pracy w tym zespole - podsumowuje.
***
* Tekst premierowo znalazł się w programie meczowym na spotkanie z Piastem Gliwice. Wszystkie zawarte w nim informacje są aktualne na dzień tamtego meczu.
Zapisz się do newslettera