Do 2015 roku żaden polski klub nie wygrał meczu w europejskich pucharach we Włoszech. Lech Poznań był pierwszy, kiedy ograł w fazie grupowej Ligi Europy ACF Fiorentina 2:1. Czy w czwartkowy wieczór jeszcze raz okaże się lepszy od ekipy z Italii?
Kolejorz zaliczył w historii międzynarodowych występów wszystkie rozstrzygnięcia na włoskiej ziemi. W 2009 roku przegrał z Udinese 1:2 w 1/16 finału Pucharu UEFA. Dwa lata później zremisował 3:3 z Juventusem Turyn w fazie grupowej Ligi Europy. I na tym samym etapie osiem lat temu wygrał 2:1 z Fiorentiną. I tutaj warto wspomnieć, że to właśnie włoskie kluby są najczęstszymi rywalami polskich w europejskich pucharach. Tymczasem nikomu przed Lechem nie udało się wygrać pucharowego meczu we Włoszech. Zwycięstwo Kolejorza we Florencji było zatem ogromnym i miłym zaskoczeniem.
Trenerem Fiorentiny był wtedy Portugalczyk Paulo Sousa. Do głowy pewnie mu jeszcze nie przyszło, że pięć lat później zostanie selekcjonerem reprezentacji Polski i poprowadzi ją na mistrzostwach Europy w 2021 roku. Miał już jednak wtedy w zespole ważnego reprezentanta Polski - Jakub Błaszczykowski po latach gry w Borussii Dortmund znalazł się na wypożyczeniu we Florencji.
Kolejorz utknął w Poznaniu. Miał dotrzeć na miejsce dzień przed meczem. Pojawiły się jednak problemy. Samolot słoweńskich linii lotniczych miał kłopoty techniczne, nie dotarł w ogóle na Ławicę. Lech musiał przez to odwołać planowany wylot, odwołać również zaplanowany we Włoszech trening na stadionie Artemio Franchiego, a także konferencję prasową - obowiązkową w rozgrywkach europejskich. Wylądował dopiero około północy, więc przystąpił do rywalizacji niejako z marszu.
A jednak wywalczył cenne trzy punkty. Zaledwie osiemnastoletni młokos Dawid Kownacki, który zmienił Denisa Thomallę, stał się bohaterem pierwszego gola. Wszedł do gry bez kompleksów i wykorzystał podanie Gergo Lovrencsicsa. A gdy po rzucie wolnym Maciej Gajos wbił drugiego, widzowie przecierali oczy ze zdumienia, a część z nich opuściła stadion. Fiorentina zmniejszyła rozmiary porażki, ale Lech przeszedł do historii jako ten, któremu udała się sztuka pokonania włoskiej drużyny na jej terenie i to mimo tego, że przybył tu spóźniony i zagrał z marszu.
Trenerem był wówczas Jan Urban, który rozpoczął od ligowego remisu z Ruchem Chorzów, a potem zaliczył wielki tydzień. Bo najpierw wygrał we Włoszech, a potem ograł w Ekstraklasie przy Łazienkowskiej Legię 1:0.
Zapisz się do newslettera