Jedni mają trzy punkty przewagi nad wiceliderem stawki, drudzy – strefą spadkową. Faworytem niedzielnego meczu Widzewa Łódź z rezerwami Lecha Poznań będą teoretycznie gospodarze, ale… niebiesko-biali potwierdzili w tym sezonie, że wcale nie tak łatwo ich pokonać. Czego spodziewać się po łodzianach? Zapraszamy na przedstawienie najbliższego rywala drugiej drużyny Kolejorza.
Po ubiegłorocznym blamażu i wypuszczeniu z rąk wydawać by się mogło pewnego awansu na zaplecze ekstraklasy widzewiacy rozpoczęli ten sezon… prawie tak samo, jak zakończyli minione rozgrywki. W czołowej szóstce zameldowali się na dłużej dopiero po wrześniowym meczu z Kolejorzem, a od tego momentu ani razu już z niej nie wypadli. Od 19. kolejki natomiast zespół dowodzony przez trenera Marcina Kaczmarka bezustannie zasiada już na fotelu lidera. Co oczywiste, innego wyniku, niż promocja do pierwszej ligi nikt sobie w szeregach Widzewa nie wyobraża, ale chociażby początkowe spotkania po restarcie mogły u nich zasiać ziarno wątpliwości. 1:2 ze Skrą Częstochowa u siebie, 0:0 w Rzeszowie ze Stalą, 1:2 w Łodzi z Legionovią Legionowo – to dla nich wynik co najmniej wstydliwy. W końcu trochę optymizmu w serca łodzian wlało środowe zwycięstwo w Krakowie z Garbarnią 3:1, pozwoliło ponownie odskoczyć goniącemu ich GKS-owi Katowice.
W zespole gospodarzy niedzielnej rywalizacji nie zabraknie dobrze znanych w Poznaniu twarzy. W tym kontekście trzeba wymienić Marcina Robaka, Mateusza Możdżenia oraz Huberta Wołąkiewicza. Można powiedzieć, że w każdej formacji w polu zobaczymy więc niebiesko-biały akcent. Bezsprzecznie najważniejszą postacią tej drużyny jest pierwszy z wymienionych, czyli autor siedemnastu ligowych trafień trwającej kampanii. Mocny punkt drugiej linii stanowi od września Możdżeń, który opuścił w ostatnich miesiącach zaledwie jedno spotkanie. Wołąkiewicz z kolei zakłada czerwoną koszulkę od zimy tego roku, ale już zdążył zanotować sześć występów, z czego pięć z nich w pełnym wymiarze czasowym.
Po dwudziestu sześciu kolejkach nasi nadchodzący przeciwnicy przewodzą drugiej lidze w wielu aspektach. Należy tu wskazać liczbę strzelonych goli (53), najszczelniejszą defensywę (24 straconych bramek, ex aequo z Resovią) czy wygranych meczów (15). W jakich obszarach więc szukać podstaw do nadziei dla lechitów? Na pewno w domowej postawie widzewiaków, którzy na Stadionie Miejskim odnieśli najmniej zwycięstw ze wszystkich ekip górnej połowy tabeli – tylko sześć na trzynaście. O bagatelizowaniu ich postawy u siebie jednak nie może być mowy, bo piłkarze lidera zdążyli udzielić już na własnym terenie kilku srogich lekcji, np. Pogoni Siedlce (7:3), Gryfowi Wejherowo (4:0) czy Bytovii Bytów (4:0).
We wspomnianym wyżej starciu zawodnicy szkoleniowca Rafała Ulatowskiego przegrali we Wronkach z Widzewem 1:2. Po bezbramkowej pierwszej połowie wyszli na prowadzenie po bezbłędnie wykonanym rzucie karnym przez Filipa Marchwińskiego, ale szybko je wypuścili po dwójkowej akcji Robak-Możdżeń. Gola na wagę trzech „oczek” dla przyjezdnych strzelił w końcówce Christopher Mandiangu, pokonując zasłoniętego Karola Szymańskiego uderzeniem z kilkunastu metrów. Okazja do rewanżu już w niedzielę, kiedy to piłkarze rezerw spróbują podtrzymać serię dwunastu starć bez porażki.
Zapisz się do newslettera