Obiecujący początek sezonu po spadku z pierwszej ligi, były piłkarz, który coraz śmielej poczyna sobie na ławce trenerskiej oraz… brak rasowego snajpera. Przed wznowieniem drugiej ligi patrzymy na najbliższego rywala rezerw Lecha Poznań, Garbarnię Kraków i analizujemy, jak radziła sobie w tych rozgrywkach.
Po majowym spadku z zaplecza ekstraklasy krakowianie szybko zgłosili akces do bicia się o powrót do pierwszej ligi. Obecny sezon rozpoczęli co prawda od domowej przegranej z Górnikiem Łęczna, ale później już przytrafiła im się naprawdę imponująca seria. Trzynaście punktów w pięciu spotkaniach wywindowało tę ekipę na trzecie miejsce w stawce, ale od tego momentu już na kolejną wygraną przyszło jej poczekać… 66 dni, na które złożyło się aż osiem meczów o punkty. Taka negatywna passa oczywiście poskutkowała znacznym spadkiem w tabeli. Teraz Garbarnia ma w swoim dorobku tyle samo „oczek”, co niebiesko-biali, ale na skutek wygranej w bezpośrednim starciu oraz lepszego bilansu bramkowego znajduje się w niej od lechitów wyżej.
Sierpniowa konfrontacja pomiędzy obiema drużynami obnażyła jeszcze wtedy aktualne mankamenty rezerw Kolejorza. Podopieczni trenera Rafała Ulatowskiego długo utrzymywali wynik bezbramkowy, ale im bliżej było końcowego gwizdka, tym bardziej dawali się spychać do głębokiej defensywy. Do późnych minut w spotkaniu utrzymywał ich jeszcze bramkarz Karol Szymański, ale po jednym z licznych stałych fragmentów i on pozostał bezradny. Posiadający mniej doświadczenia od swojego przeciwnika Lech nie potrafił w kluczowych chwilach uspokoić gry i przejąć nad nią kontroli. Ulegał także w pojedynkach fizycznych z gospodarzami, którzy stwarzali sporo zagrożenia po dośrodkowaniach ze stojącej piłki. Kolejne miesiące pracy przyniosły jednak poprawę pod każdym z tych względów. Można być więc umiarkowanie spokojnym, że powtórki z rozrywki przynajmniej w kontekście obrazu samego spotkania w środę nie obejrzymy.
Funkcję szkoleniowca "Brązowych" od czerwca minionego roku pełni rekordzista w liczbie występów (559) w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju w historii. Po zakończeniu kariery pierwszą poważną szansę otrzymał w ubiegłym sezonie w trzecioligowej Sole Oświęcim. Misji łatwiej nie miał, bo objął ją w październiku 2018 roku, gdy ta była ostatnia w grupie IV trzeciej ligi. Utrzymanie z nią wywalczył bez większych problemów, a to zaowocowało dla niego sportowym awansem, jaki stanowiło dla niego przejście do Garbarni. Po udanym początku przyszły co prawda chude miesiące, ale i one nie zachwiały wiary działaczy klubu ze stolicy Małopolski.
Do atutów krakowian na pewno nie należy ofensywa. Zdobyli oni najmniej bramek spośród wszystkich ekip zajmujących bezpieczne miejsca – w dwudziestu dwóch kolejkach pokonywali bramkarzy przeciwnika 23 razy. W ich gronie próżno również szukać strzelca wyborowego, ponieważ trzech najskuteczniejszych piłkarzy ma na swoim koncie po cztery trafienia. Są to napastnicy Krzysztof Szewczyk i Michał Feliks oraz pomocnik Kamil Kuczak.
Zapisz się do newslettera