FC Basel może poszczycić się, podobnie jak Kolejorz, zdecydowanie najwyższą frekwencją na meczach w swoim kraju. Dzięki sukcesom zespołu w europejskich pucharach, Bazylea jest już kojarzona z piłką, ale wciąż bardziej rozpoznawalna pozostaje z uwagi na tenis. Nic dziwnego, skoro to rodzinne miasto Rogera Federera.
FC Basel może poszczycić się, podobnie jak Kolejorz, zdecydowanie najwyższą frekwencją na meczach w swoim kraju. Dzięki sukcesom zespołu w europejskich pucharach, Bazylea jest już kojarzona z piłką, ale wciąż bardziej rozpoznawalna pozostaje z uwagi na tenis. Nic dziwnego, skoro to rodzinne miasto Rogera Federera.
Król RogerWielbiony przez Helwetów król tenisa już od 17 lat gra w zawodowym Tourze i przez wielu ekspertów jest uważany za najlepszego tenisistę w historii. W cotygodniowym rankingu ATP zajmował pierwsze miejsce przez 302 tygodnie, czyli blisko sześć lat! Na korcie wygrał już ponad tysiąc spotkań, triumfował we wszystkich czterech turniejach wielkoszlemowych.
Od ball boya do mistrzaFederer o swoim mieście pamięta i rokrocznie stawia się na turnieju Swiss Indoor Basel, będąc niejako gospodarzem zawodów. Rozgrywki odbywają się pod koniec października i mają rangę ATP 500, czyli trzeciego szczebla po Wielkim Szlemie oraz turniejach kategorii Masters. Mecze rozgrywane są w St. Jakobshalle położonej na przeciwko St. Jakob Park, po drugiej stronie ulicy.
U siebie Roger czuje się znakomicie. Zaczynał swój udział w turnieju jako mały chłopiec podający piłki, dziś jest niekwestionowanym mistrzem. W finale grywał już w 2000 i 2001 roku. Wtedy musiał uznać wyższość rywali. Wygrał dopiero w 2006 roku i od tego czasu dziewięć razy z rzędu grał w finale! To niekwestionowany rekord, jakim nikt inny w żadnym innym turnieju poszczycić się nie może. Na koncie Federer ma sześć tytułów w Bazylei i chrapkę na kolejny.
Tenisowy protestTenisista przyznaje, że kibicuje FC Basel, choć na meczach ze względu na swoje turnieje się nie pojawia. Za tenisem nie przepadają za to fani Rotblau, czemu wyraz dali pięć lat temu. W listopadzie 2010 roku mecz na szczycie ligi szwajcarskiej pomiędzy FC Luzern a FC Basel pokrywał się z finałem turnieju tenisowego, w którym Federer mierzył się z Novakiem Djokoviciem. W Szwajcarii chciano uniknąć rozgrywania imprez w jednej porze. Uznano zatem, że finał tenisa jest ważniejszy i przełożono spotkanie na nietypową godzinę... 12:45.
Reakcja kibiców FC Basel była stanowcza. Pojechali na mecz do Luzerny i tuż po jego rozpoczęciu wyrzucili na boisku setki piłek tenisowych. Arbiter zmuszony był przerwać spotkanie i nakazał drużynom wrócić do szatni. Grę wznowiono po kilkunastu minutach. Co ciekawe, szwajcarscy fani znaleźli swoich naśladowców. W 2012 roku w podobnej sytuacji nietypową formę protestu powtórzyli kibice Sevilli.
Zapisz się do newslettera