Rozdział pod tytułem "pierwsza połowa sezonu" zespół rezerw Lecha Poznań ma już oficjalnie za sobą po zeszłym weekendzie, ale to nie oznacza dla nich w tym roku końca rywalizacji o punkty. Do grudnia niebiesko-biali rozegrają bowiem jeszcze trzy spotkania awansem już w ramach rundy rewanżowej, mierząc się kolejno z Radunią Stężyca, Wisłą Puławy oraz Zniczem Pruszków.
Powodów do optymizmu w szeregach drugiej drużyny Kolejorza w minionych tygodniach nie brakuje. Wysoka piąta lokata na półmetku rozgrywek, seria dziewięciu meczów bez porażki, niedawny remis ze zdecydowanym liderem stawki, Stalą Rzeszów czy pewna defensywa sprawiają, że humory w szatni lechitów mogą dopisywać. Dlatego nie dziwi fakt, że rozpoczęcie rundy wiosennej awansem jeszcze w najbliższym czasie postrzegane jest głównie w jasnych barwach. Rezerwy chcą wykorzystać niezłą dyspozycję i na dobre rozgościć się w górnej połowie tabeli.
- Chcemy na koniec roku kontynuować naszą passę bez przegranej i wygrać sobotni mecz z Radunią. To dobra okazja do rewanżu, bo na otwarcie sezonu z nią przegraliśmy. Pamiętamy, jak wyglądaliśmy w tamtym spotkaniu po stracie gola i przygotowując się teraz pod tego rywala analizujemy różne aspekty. Chłopcy już ten zdążyli poznać tego przeciwnika, chcemy z tego skorzystać - twierdzi trener rezerw Lecha, Artur Węska. Jego zawodnicy mogli spokojnie pokusić się we wspomnianym pojedynku o remis, ale nie wykorzystali ani świetnych okazji wykreowanych z gry, ani rzutu karnego wywalczonego przez Łukasza Spławskiego.
W kolejnych tygodniach niebiesko-biali powalczą z ekipami, które w tym sezonie pozostawili w pokonanym polu, czyli Wisłą Puławy i Zniczem Pruszków. To już jednak historia, a oba zespoły udowadniają w minionych miesiącach, że sporo kłopotów towarzyszących im na początku kampanii mają już za sobą. - I Wisła, i Znicz prezentują ostatnio niezłą formę, ale cieszymy się, że zagramy z nimi jeszcze w tym roku. Na ten moment to Znicz znajduje się na odległej pozycji w tabeli, ale to nieprzewidywalna drużyna. Dlatego paradoksalnie bym powiedział, że z najcięższym przeciwnikiem przyjdzie nam zmierzyć się na koniec - nie ukrywa szkoleniowiec.
Do sobotniej rywalizacji jego zawodnicy przystąpią w niemal pełnym składzie. Do dyspozycji nie będzie miał on praktycznie tylko Adriana Laskowskiego, który przeciwko Stali obejrzał czwartą w sezonie żółtą kartkę i w ten weekend musi odcierpieć przymusową pauzę.
Zapisz się do newslettera