Dwadzieścia pięć pompek mieli do zrobienia ofensywni piłkarze Lecha, którzy przegrali rywalizację z bramkarzami Kolejorza. Golkiperzy podczas drugiego czwartkowego treningu wykazali się dużą skutecznością i kilka razy w efektowny sposób powstrzymali strzelających.
Zanim jednak doszło do pojedynku, piłkarze wykonali kilka ćwiczeń udoskonalających zakładanie pressingu. Przygotowania do treningu Rene Poms rozpoczął tuż po zakończeniu poprzedniego. Ustawił na boisku dziesięć tyczek, a każda z nich pełniła funkcję wirtualnego zawodnika z pola. Te oznaczone były numerami pozycji. "Szóstka" to defensywny pomocnik, a "czwórka" lewy obrońca. Zadaniem lechitów było ustawienie się na boisku w taki sposób, by utrudnić wskazanemu przez trenera wirtualnemu rywalowi zagranie piłki.
Wpierw lechici trenowali "na sucho" bez piłek, potem ćwiczenie modyfikowano i wprowadzono futbolówkę. Trenerzy Nenad Bjelica i Rene Poms wspólnie z fizjoterapeutą, Maciejem Smuniewskim rozgrywali futbolówkę. Zadaniem ofensywnych zawodników było wyczucie momentu, w którym powinni założyć pressing. Z kolei defensywni piłkarze koncentrowali się na odpowiednim ustawieniu na boisku. - Ten trening był równie ważny, co pierwszy. Także dotyczył taktyki. Odbywał się jednak na mniejszej intensywności, niż pierwszy. Poranny kosztował zawodników wiele siły, dlatego po południu zdecydowaliśmy się na mniejsze obciążenia treningowe - przyznaje Rene Poms.
Ostatni element treningu także był poświęcony taktyce. W tym ćwiczeniu trener Bjelica wracał uwagę na zachowanie piłkarzy i wychodzenie na pozycje. Środkowi pomocnicy podawali piłkę w boczne sektory boiska, a skrzydłowi zagrywali ją w pole karne. Najbardziej wysunięci zawodnicy mieli za zadanie wykończyć tę akcję. Każda niezakończona bramką skutkowała zwiększeniem liczby pompek do zrobienia. Z kolei umieszczenie piłki w siatce powodowało "odjęcie pompek". Kilku minutowa zabawa skończyła się dwudziestoma pięcioma pompkami, które musieli wykonać ofensywni zawodnicy.
Zapisz się do newslettera