Po raz drugi odkąd do Lecha trafił Maciej Gajos, poznaniacy rywalizowali z Jagiellonią Białystok. W obu tych spotkaniach 24-letni piłkarz nie wystąpił. - Dobrze, że tak się stało - mówi Bartłomiej Drągowski.
Po raz drugi odkąd do Lecha trafił Maciej Gajos, poznaniacy rywalizowali z Jagiellonią Białystok. W obu tych spotkaniach 24-letni piłkarz nie wystąpił. - Dobrze, że tak się stało - mówi Bartłomiej Drągowski, który zachował czyste konto w meczu z Lechem.
W niedzielę Gajos znalazł się w kadrze meczowej, ale decyzją sztabu szkoleniowego nie pojawił się na boisku. We wrześniu grę przeciwko byłemu klubowi uniemożliwił mu uraz. Wtedy do Białegostoku nie pojechał. Tym razem, ponieważ mecz odbył się w Poznaniu, spotkał się ze swoimi kolegami z Jagiellonii. - Czasami do siebie dzwonimy - mówił jeszcze przed meczem piłkarz Lecha.
Okazję do rozmowy miał jednak także przed niedzielnym meczem, a także po jego zakończeniu. Już po spotkaniu wszedł na kilkanaście minut do szatni swojego klubu, aby porozmawiać z kolegami. Ci byli zadowoleni z tego, że Gajos nie pojawił się na boisku. To była dobra wiadomość szczególnie dla golkiper Jagiellonii.
- Cieszę się, że nie zagrał, bo to bardzo dobry zawodnik, a jego strzały mi nie leżą. Na treningach w Jagiellonii pokazywał, że ma rakietę w nodze i czasami trzeba było się schylać po piłkę - przyznaje Drągowski. - Szkoda, że nie ma go już z nami. Życie sportowca jest takie, a nie inne. Cały czas mamy jednak kontakt. Gratulujemy sobie po meczach, mamy dobre relacje - dodaje.
Zapisz się do newslettera