- Biorąc pod uwagę jego długą przerwę w grze to był dobry występ - powiedział o pucharowym występie Vladimira Volkova trener Jan Urban. Dla serbskiego obrońcy mecz z Zagłębiem Sosnowiec był pierwszym w wyjściowym składzie od czasu spotkania z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.
- Biorąc pod uwagę jego długą przerwę w grze to był dobry występ - powiedział o pucharowym występie Vladimira Volkova trener Jan Urban. Dla serbskiego obrońcy mecz z Zagłębiem Sosnowiec był pierwszym w wyjściowym składzie od czasu spotkania z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.
Kolejne kontuzje w zespole Kolejorza, a także natłok meczów spowodował, że szkoleniowiec zdecydował się na rotację. Na niej skorzystał właśnie Volkov, który wpierw zagrał kilka minut w spotkaniu z Ruchem, a we wtorek dziewięćdziesiąt w rywalizacji z Zagłębiem Sosnowiec.
- Nie chodzi o to, żebym zadowalał piłkarzy. To nie byłby z mojej strony profesjonalne, bo my gramy o wynik. Chodzi o to, żeby zająć jak najlepsze miejsce w lidze. Mamy dużo meczów i nie robię nikomu na złość. Każdy z zawodników powinien być przygotowany do gry - mówił jeszcze tydzień temu szkoleniowiec Lecha.
Wtedy szanse Volkova na grę były mniejsze. Trener Urban ustabilizował sytuację w defensywie, a na lewej stronie obrony rywalizację o miejsce w składzie wygrał Tamas Kadar. - Wiem, że Vladimir chciałby grać. Być może zrobiłby to na takim samym poziomie jak Tamas. Z Wiluszem jest podobnie, ale nie mamy więcej miejsca na boisku - przyznawał trener.
Lewy obrońca Kolejorza w końcu się doczekał występu. Zanim jednak wyszedł w wyjściowym składzie na spotkanie pucharowe, dostał szanse kilkuminutowego występu w meczu z Ruchem. Wykorzystał ją i we wtorkowym spotkaniu potwierdził swoje wysokie umiejętności, strzelając bramkę, a także aktywnie włączając się do akcji ofensywnych.
Volkov zaliczył we wtorek udany występ. Często wygrywał pojedynki z przeciwnikami, w powietrzu wygrał wszystkie z czterech rywalizacji z zawodnikami Zagłębia. Skuteczny był również w grze defensywnej. Aż sześć z siedmiu wykonanych przez niego wślizgów zakończyło się powodzeniem.
- Strzelił bramkę, w końcówce być może brakowało mu sił. Miał jednak długą przerwę i brak rytmu meczowego, to w takiej sytuacji normalna rzecz. Może czuć się zmęczony - mówi szkoleniowiec Kolejorza, który jeszcze kilka dni temu w innym tonie wypowiadał się na temat szans na grę serbskiego defensora. Teraz jednak rywalizacja o miejsce na lewej obronie rozpoczęła się na nowo.
Zapisz się do newslettera