- Wracam do klubu jako pewniejszy siebie człowiek i zawodnik, który na wypożyczeniu został obdarzony sporym zaufaniem. Za mną dobra runda pod znakiem regularnej gry, ale cieszę się, że jestem z powrotem w Lechu - mówi obrońca Kolejorza, Maksymilian Pingot. Wychowanek Niebiesko-Białych ostatnie pół roku spędził w ekstraklasowej Stali Mielec, a po skróceniu wypożyczenia na Podkarpacie 21-latek rozpoczął przygotowania z drużyną trenera Nielsa Frederiksena.
Runda wiosenna upłynęła dla młodego stopera pod znakiem regularnej gry na najwyższym krajowym szczeblu. Pingot wskoczył do podstawowej "jedenastki" od pierwszego spotkania o stawkę, a w ubiegłych miesiącach opuścił tylko trzy mecze. Zaufaniem trenera Stali, Kamila Kieresia cieszył się więc sporym i swoje wszystkie trzynaście mecze rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Jak sam jednak zastrzega, optymalna dyspozycja przyszła wraz z każdym kolejnym występem w ekipie, do której wypożyczony został w styczniu. - Początku zimą może nie miałem jakiegoś szczególnie udanego, nie byłem zadowolony jeszcze z tych pierwszych sparingów. W tym okresie udało się jednak fajnie wejść do szatni, poznać chłopaków, przyszła pewność siebie i to niedługo później przełożyło się później też na boisko. Zacząłem wiosnę w wyjściowym składzie, nieźle wystartowaliśmy, były czyste konta, więc trener też nie szukał zmian - wspomina początki w drużynie z Podkarpacia lechita.
W tym roku wychowanek Kolejorza występował w trzyosobowym bloku obronnym, zajmując pozycję na jego lewej stronie. Taka zmiana względem gry w Lechu nie powodowała u niego żadnych problemów, a najważniejsze pozostawało konsekwentne zbieranie minut w PKO BP Ekstraklasie. Z każdej szansy na grę chciał wyciągać dla siebie jak najwięcej, a dzięki wsparciu doświadczonych kolegów z formacji defensywnej czy drugiej linii mógł to czynić jeszcze efektywniej.
- Super mi się grało na tej pozycji, ale nie ma problemu z grą w czwórce obrońców. W ustawieniu preferowanym przez Stal czekało mnie więcej biegania, co też mi odpowiadało. Miałem to szczęście, że otaczało mnie tam kilku ogranych zawodników, z czego starałem się czerpać. Czy to Mateusz Matras, czy Krystian Gettinger i Piotrek Wlazło bądź Maciek Domański dbali o to, żeby każdy z piłkarzy dobrze czuł się na boisku i poza nim - opisuje 21-latek.
Niedługo po zakończeniu sezonu Kolejorz poinformował o skróceniu wypożyczenia Pingota do Stali, a sam zawodnik rozpoczął w minionych dniach okres przygotowawczy już przy Bułgarskiej. Aktualnie trenuje w Centrum Badawczo-Rozwojowym we Wronkach pod okiem nowego trenera Niebiesko-Białych, Nielsa Frederiksena i czuje się gotowy na następne wyzwania. - Jakościowo jeśli chodzi o treningi, bazę czy zawodników, to między oboma klubami jest oczywiście spora różnica. Nie zmienia to faktu, że szybko się przystosowałem do nowego otoczenia, nie czułem tego co tydzień grając w ekstraklasie. Myślę jednak, że siłą rzeczy w Lechu przy takim zaufaniu i wsparciu, jakim zostałem obdarzony w Stali, mogłoby to wyglądać jeszcze lepiej. Mam 21 lat, jestem po dwóch wypożyczeniach, dałem sobie na nich radę, więc liczę, że to najwyższy czas na kolejny krok - podsumowuje stoper, który na ekstraklasowych boiskach ma na swoim koncie dwadzieścia spotkań.
Zapisz się do newslettera