Już w najbliższą niedzielę rezerwy Lecha Poznań rozpoczną zmagania w drugiej lidze. Po historycznym awansie na szczebel centralnym przyjdzie im się na nim zmierzyć z nowymi dla siebie przeciwnikami. Na naszych łamach przedstawiliśmy już dwunastu rywali niebiesko-białych, a dziś przedstawiamy ostatnią część tego zestawienia: drużyny, które zajęły na tym szczeblu w minionym sezonie miejsca 4-8.
Już pierwsze rozgrywki po awansie do drugiej ligi mogły być dla Elany wymarzone. Jako beniaminek tych rozgrywek biła się ona do samego końca o promocję na zaplecze ekstraklasy, w ostatnich kolejkach ulegając ostatecznie GKS-owi Bełchatów. Nie oznacza to jednak, że torunianie nie mogą zaliczyć minionego sezonu do udanych. Dwie porażki poniesione w dwóch ostatnich ligowych starciach nie sprawiły, że żółto-niebiescy nie mogą z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Tym bardziej, że szefowie tej ekipy zadbali o solidne wzmocnienia przed nadchodzącą kampanią. Podstawowy bramkarz KP Starogardu Gdańskiego, 19-letni Jakub Knut, młody stoper wyciągnięty ze spadkowicza, Siarki Tarnobrzeg, czyli Michał Bierzało, Bartosz Machaj z Chrobrego Głogów, a przede wszystkim napastnik rezerw Kolejorza, Krzysztof Kołodziej. Po stronie strat Elana zapisała z kolei Michała Kołodziejskiego i Krzysztofa Wołkowicza, którzy zamienili Toruń na Bełchatów, a także Artura Lenartowskiego czy wychowanka Lecha, Bartosza Mrozka, który po wypożyczeniu w tym klubie spędzi najbliższe miesiące na zasadzie transferu czasowego w GKS-ie Katowice.
Najpoważniejszym osłabieniem będzie jednak bez wątpienia odejście dwóch panów: trenera Rafała przenieśli się do GKS-u. Wydaje się, że po tych sporych zmianach kadrowych zespół z kujawsko-pomorskiego może stanowić pewną niewiadomą, ale stanowi przez startem sezonu jednego z kandydatów do awansu do pierwszej ligi.
Na półmetku minionej kampanii łodzianie znajdowali się w komfortowej pozycji. Lider, spora przewaga punktowa nad grupą pościgową, co mecz pełne trybuny wspierające w walce o powrót do pierwszej ligi. Trudno napisać, że od tego momentu coś się zacięło, bo to byłoby spore niedopowiedzenie. Wygrana na wiosenną inaugurację przyszła co prawda zgodnie z planem, ale już następująca po niej seria dziesięciu remisów zdecydowanie nie. Co ciekawe, wygrana odniesiona po dwóch miesiącach nad Ruchem Chorzów pozwoliła Widzewowi wrócić do czołowej trójki, ale dwie przegrane w ostatnich pojedynkach zdecydowały o końcowym blamażu.
Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której ta drużyna nie awansuje do wyższej klasy rozgrywkowej w nadchodzącym sezonie. Latem w Łodzi poczyniono bowiem poważne kroki ku temu, żeby bez większych problemów zająć jedno z dwóch najwyższych miejsc w tabeli. Można w tym kontekście wymienić między innymi byłego króla strzelców ekstraklasy w barwach Lecha Poznań, Marcina Robaka, zdobywcę 120 bramek na najwyższym szczeblu. Oprócz niego ekipę wzmocnili znani z boisk ekstraklasowych bramkarz Wojciech Pawłowski, Sebastian Rudol, Łukasz Zejdler czy Przemysław Kita. Osłabieniem będzie z kolei odejście najskuteczniejszego w minionej kampanii Mateusza Michalskiego, który zasilił szeregi Radomiaka Radom.
Wysokie ambicje Widzewa nie dziwią, jeśli spojrzy się na jego dokonania w polskiej piłce. Cztery mistrzostwa polski, siedem razy srebrne medale w tej rywalizacji, po razie zwycięzcy Pucharu oraz Superpucharu Polski. Początek lat 80-tych to nawet sukcesy na arenie międzynarodowej, czyli półfinał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych w sezonie 1982/83. Ostatnie lata wystawiły jednak cierpliwość kibiców tego klubu na próbę, bowiem ostatnie osiągnięcie, mistrzostwo Polski z 1997 roku, stanowi już dla nich mgliste wspomnienie.
Założona w 1944 roku Pogoń występowała na zapleczu ekstraklasy dwukrotnie. Raz miało to miejsce cztery lata po zakończeniu II Wojny Światowej, natomiast drugi już całkiem niedawno. Pięć lat temu siedlczanie awansowali do pierwszej ligi, ale przed rokiem się z nią pożegnali. Powrót do niższej klasy rozgrywkowej upłynął bezboleśnie, ale nie udało się zbliżyć do powrotu na wyższy szczebel. Ostatecznie drużyna z Siedlec musiała zadowolić się bowiem szóstą lokatą w drugiej lidze.
W jej składzie uwagę zwracają boczne sektory boiska, na których pewnie obejrzymy piłkarzy z ekstraklasową przeszłością: Adama Mójtę oraz Adama Pazio. Ten pierwszy zresztą z ośmioma trafieniami był w czołówce strzelców swojego zespołu. Tyle samo goli co on uzbierał napastnik Kamil Walków, który rywalizował już z niebiesko-białymi w grupie II trzeciej ligi będąc zawodnikiem Świtu Skolwin. Szkoleniowcem tej ekipy jest z kolei Kamil Socha. 48-latek jeszcze w ubiegłym roku miał okazję zasiadać na ławce w pierwszej lidze, kiedy przewodził zespołowi Wigier Suwałki w osiemnastu ligowych konfrontacjach.
Na przełomie lat 80-tych i 90-tych zeszłego wieku Stalówka występowała na najwyższym poziomie w Polsce, ale można powiedzieć, że to była przygoda pełna wzlotów i upadków. Wiązała się ona bowiem z trzema awansami i trzema spadkami w osiem lat. Następnie kibiców Stali czekał głównie pobyt w niższych ligach i powrót na zaplecie ekstraklasy w 2008 roku na ledwie dwa sezony. Od tego momentu występowała ona na swoim obecnym szczeblu przez dziewięć lat, co stanowi aktualnie jeden z najdłuższych ciągłych stażów w drugiej lidze.
Nowym piłkarzem tej drużyny został tego lata napastnik Michał Fidziukiewicz. To wychowanek Jagielloni Białystok, który występował w belgijskim Koninklijke Bocholter VV, Gryfie Wejherowo, Zagłębiu Sosnowiec czy GKS-ie Tychy. Zaliczył 10 występów w ekstraklasie właśnie w ekipie z Podlasia, ale jeszcze w minionym roku grał w Olimpii Elbląg. W niej przyczynił się do utrzymania, co zaowocowało transferem do wyżej notowanej Stali. Będzie miał on za zadanie zastąpić Adriana Dziubińskiego, który odszedł do Resovii.
Sezon 2007/08, pierwszy po awansie Znicza Pruszków na zaplecze ekstraklasy. Pod jego koniec na czele tabeli strzelców widzimy trzech graczy związanych z Lechem Poznań. Najniższy stopień podium zajął gracz Wisły Płock, który przy Bułgarskiej zawita po zakończeniu tych rozgrywek, Sławomir Peszko. Drugie miejsce przypadnie byłemu lechicie, Marcinowi Wachowiczowi, reprezentującego barwy Arki Gdynia. Tytuł najskuteczniejszego przypada za to zawodnikowi pruszkowian, Robertowi Lewandowskiemu. Ten udany rok okazuje się prawdziwą trampoliną dla wtedy 20-letniego „Lewego”, który jeszcze w czerwcu 2008 roku założy niebiesko-białą koszulkę po raz pierwszy. Po dwudziestu czterech miesiącach trafi do niemieckiej Bundesligi, gdzie w kolejnych latach stanie się jedną z jej legend, podobnie zresztą jak reprezentacji Polski.
Dlaczego o tym wspominamy? Tamta kampania była dla ekipy z Mazowsza debiutancką na tak wysokim szczeblu, a na nim udało się Zniczowi - mimo świetnego początku - utrzymać ledwo przez trzy lata. W rozgrywkach 2016/17 co prawda do niej powrócili, ale na krótko, bo ledwie niecały rok. Od momentu spadku do drugiej ligi zajęli w niej kolejno trzynastą oraz ósmą lokatę. Cel minimum czyli utrzymanie zrealizowali w zeszłym roku bez problemu głównie za sprawą doświadczonych Macieja Machalskiego, Marcina Bochenka, Pawła Tarnowskiego oraz Dariusza Zjawińskiego.
Oprócz nich w składzie Znicza zobaczymy między innymi stopera Martina Barana, który w zespołach Polonii Warszawa i Jagielloni Białystok zaliczył łącznie blisko 60 występów w ekstraklasie. Doświadczenie z najwyższego krajowego poziomu posiadają także wspominani wyżej Tarnowski i Zjawiński. Może się okazać, że ci sami gracze, którzy odgrywali wiodącą rolę w minionych miesiącach, w największym stopniu pomogą zająć tej drużynie bezpieczne miejsce w nadchodzącym sezonie.
Zapisz się do newslettera