Filip Szymczak miał kapitalne ostatnie mecze w rundzie jesiennej. W doliczonym czasie meczów z Koroną Kielce (3:2), a także Jagiellonią Białystok (2:1) zapewnił Kolejorzowi trzy punkty. A potem dołożył jeszcze dwa trafienia w towarzyskich spotkaniach reprezentacji młodzieżowej. - Pojawiały się informacje o zainteresowaniu innych klubów, ale mówię jasno: zostaję w Lechu. To klub, który dał mi szansę i zaufanie. Wiem, że potrafię zrobić jeszcze więcej, a na następne kroki przyjdzie odpowiednia pora - mówi 20-letni napastnik.
Rozpocznijmy od rymowanki: chłopak z Lecha strzela dla Lecha?
- Ha ha, faktycznie tak jest. Cóż, powtarzałem to już wiele razy, że zdobywanie bramek dla Kolejorza to spełnienie marzeń. Takich dziecięcych, kiedy np. stałem w tunelu i wyprowadzałem piłkarzy na boisko. Doskonale znane jest to zdjęcie z 2010 roku, kiedy miałem osiem lat i podczas meczu z Legią Warszawa, miałem przyjemność iść na murawę w towarzystwie Roberta Lewandowskiego. Kolejorz zdobył wówczas mistrzostwo Polski, a ja cieszyłem się z tego niesamowicie. Minęło dwanaście lat i teraz sam wybiegam na boisko, żeby pomagać niebiesko-białym. Ale paradoks tej rymowanki jest taki, że od jakiegoś czasu już nie mieszkam na osiedlu Lecha. Wiadomo, sentyment do tego miejsca ciągle pozostaje, bo jednak sporo czasu tam spędziłem, ale teraz już przeniosłem się.
Miałeś niesamowitą końcówkę rundy, cztery mecze i cztery gole, licząc klub i kadrę U-21. Zdarzyła się już tobie taka seria?
- W czasach juniorskich na pewno, a w seniorskich? Hm, może w drugiej lidze, bo było kiedyś coś takiego. Tak, faktycznie przypominam sobie bodajże pięć bramek w pięciu występach, ale tam jakoś było tak, że jeden mecz był bez trafienia, a za to w kolejnym - dwa. To był pierwszy sezon rezerw po awansie, czyli 2019/20. Teraz poczułem taką swobodę i lekkość na boisku. Nawet koledzy w szatni żartowali: "Szymi, ty pewnie żałujesz, że ta runda się skończyła".
A do karnego jeszcze kiedyś podejdziesz?
- Wiem do czego nawiązujesz.
Do towarzyskiego spotkania z Turcją (3:2) w Bułgarii, kiedy to dwa razy ustawiłeś piłkę na jedenastym metrze i dwa razy bramkarz okazał się od ciebie lepszy.
- Nieporozumienie to co tam się działo. Specyficzny mecz, same warunki, otoczenie, a na koniec jeszcze dotarła do nas ta informacja o rzekomym ustawieniu tego spotkania przez sędziów. Nie byliśmy w ogóle tego świadomi, biegając na murawie. A co do karnego, to powiem tak - nie będę już kombinował. Chciałem się zabawić i zrobić wcinkę w środek, ale bramkarz wyczuł mnie. Trzeba uderzać na pewniaka. Ale na pewno nie będę się bał - biorę piłkę i podchodzę. Zwłaszcza że to pierwszy karny w seniorskiej piłce, którego nie wykorzystałem. Wcześniej za każdym razem wpadało. Wydaje mi się, że w juniorach też nie miałem pomyłki. Cóż, nie ma co za dużo myśleć, bo pojawiają się nerwy i wtedy łatwiej o błąd. Mistrzostwa świata pokazały, jakie tuzy się myliły.
Czujesz satysfakcję, że dałeś drużynie cztery punkty ligowe w końcówce rundy?
- Tak naprawdę nie myślałem o tym za dużo. Pamiętam, że rozmawialiśmy po meczu z Koroną Kielce i cieszyłem się, że mam wreszcie gola dla Kolejorza w jedynych rozgrywkach, w których do tej pory nie trafiłem. Zarówno wtedy, jak i w Białymstoku, kiedy wchodziłem z ławki, to nie czułem żadnego napięcia, tylko swobodę. Ja doskonale wiem, że dzięki regularnej grze, a tutaj dostawałem szansę od trenera często, idę do przodu i rozwijam się. Wiedziałem, że okazje będą i trzeba je tylko wykorzystać. Tak się stało, ale powiem szczerze, że to było i minęło. Teraz przede mną okres przygotowawczy i chcę być w optymalnej dyspozycji, żeby w kolejnej rundzie znów pomóc Lechowi.
Jesteście dobrymi kumplami z Filipem Marchwińskim. Nie miał trochę żalu, że przeciwko Jagiellonii od razu po wejściu na murawę "zabrałeś" mu asystę?
- Nie, bo od razu tydzień później zrehabilitowałem się i w młodzieżówce przeciwko Chorwacji po jego prostopadłym podaniu pokonałem bramkarza. Ale w lidze faktycznie nie wyszło, choć w doliczonym czasie już w podobnej sytuacji trafiłem.
Czego tobie życzyć na Nowy Rok?
- Zdrowia. Wiem, że piłkarze często tak mówią. Ale w moim przypadku to kluczowe, bo jestem zawodnikiem, który przez rok walczył z problemami zdrowotnymi, dopadały mnie kontuzje i trochę czasu straciłem. A jestem typem gracza, który im więcej trenuje i gra, tym lepiej się prezentuje. Po prostu u mnie praca procentuje na murawie. Dlatego potrzebuję być w rytmie meczowym i treningowym. Najważniejsze zatem to dbać o zdrowie. Mam regularnie ćwiczenia stabilizujące kostkę. Do tego także jestem pod stałą opieką lekarzy, jeśli chodzi o kolano, żeby tylko nie działo się z nim nic złego. To normalne podczas zawodowej gry w piłkę, że trzeba wykonywać dodatkowe zabiegi. Bez sensu byłoby bowiem wypaść na dłużej, kiedy jest teraz taki fajny moment. Ale już w GKS Katowice zagrałem cały sezon, to był dobry czas, w którym też mentalnie przygotowałem się na wskoczenia do Kolejorza.
Właśnie, zdobywałeś bramki w eliminacjach europejskich pucharów i w Pucharze Polski na początku sezonu 2019/20. Wiadomo, był też problemy zdrowotne, ostatecznie poszedłeś na wypożyczenie. Uważasz, że to był dobry ruch z perspektywy czasu, czy może gdybyś został to wcześniej miałbyś szansę przebić się w pierwszej drużynie?
- Uważam, że w danym momencie potrzebowałem rytmu meczowego. Z tych powodów, o których wcześniej wspominałem. Jasne było, że nie odpalę od razu, tylko poprzez regularną grę. Także dla wielu na papierze wydawał się być to krok w tył, bo do niższej ligi, a tak naprawdę był to krok naprzód. Nie żałuję tego i udowodniłem, że umiem sobie poradzić właściwie na każdym szczeblu, na którym grałem.
Wiesz, że pojawiły się w mediach informacja o twoim możliwym transferze?
- Tak, coś obiło mi się o uszy.
Kibice się zaniepokoili.
- To od razu ich uspokoję. Tak, wiem, że pojawiały się informacje o zainteresowaniu innych klubów, ale mówię jasno: zostaję w Lechu. To klub, który dał mi szansę i zaufanie. Wiem, że potrafię zrobić jeszcze więcej, a na następne kroki przyjdzie odpowiednia pora. Ja wiem, że idę w dobrym kierunku i na razie nie myślę o żadnym wyjeździe, twardo stąpam po ziemi. Chcę, żeby w przyszłości moja gra wyglądała jeszcze lepiej.
Stawiasz sobie cel na wiosnę?
- Zarówno kibice, jak i my zawodnicy jesteśmy po sukcesach jeszcze bardziej głodni, chcemy więcej. Ale nie chcę narzucać sobie dodatkowej presji. To tylko może przeszkadzać. Fajnie będzie dokładać kolejne liczby, jak takie cegiełki do budowy przez zespół czegoś fajnego, ale najważniejsze, żeby nie mieć tego cały czas z tyłu głowy. Większy luz jest wtedy na murawie i więcej wychodzi.
Michał Skóraś mówił, że potrzebował trenera mentalnego, żeby odciąć się. To mu pomogło wskoczyć na wyższy poziom. Też tak działasz?
- "Skóra" to mój kolega z pokoju na wszystkich zgrupowaniach, więc to żadna tajemnica, że dużo rozmawiamy. Ja jednak trochę inaczej to rozwiązuję. Bazuję na doświadczeniu starszych ode mnie - rodziców, przyjaciół, menedżerów. Jestem typem, który musi się wygadać. Czasami tego po prostu potrzebuję. Nie każdemu to wystarczy, niektórzy potrzebują pomocy specjalisty. Ja jestem poznaniakiem, kibicem Lecha i wiem, że tutaj ta presja ze strony kibiców była, jest i będzie. Trzeba się nauczyć z nią żyć. Najważniejsze to poukładać sobie wszystko w głowie, wtedy na pewno wszystko pójdzie w dobrą stronę.
Rozmawiał Maciej Henszel
Zapisz się do newslettera