Piłkarze Lecha Poznań zdobyli w trwającym sezonie PKO Ekstraklasy dziewięć bramek po rozegraniu rzutów rożnych oraz wolnych, ale sztab szkoleniowy Kolejorza cały czas dostrzega rezerwy na tym polu. Tym bardziej, że w tegorocznych spotkaniach niebiesko-biali zaskoczyli w ten sposób rywali tylko w meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.
Przez dużą część rundy jesiennej stałe fragmenty gry stanowiły bardzo mocny atut lechitów nie tylko w ofensywie, ale także w obronie. Piłkarze trenera Macieja Skorży strzelali gole dzięki temu elementowi regularnie, nie tracąc przy tym po dośrodkowaniach ze stojącej piłki bramek aż do grudniowego starcia z Zagłębiem w Lubinie. Do dziś zawodnicy Lecha zapisali na swoim koncie po stałych fragmentach w sumie trzynaście trafień, a na ten dorobek złożyły się cztery rzuty karne, tyle samo skutecznie wykonanych rzutów wolnych, trzy rzuty rożne oraz dwa strzały bezpośrednio z rzutów wolnych. Po stronie strat natomiast mają aktualnie łącznie dziewięć goli - po cztery po rzutach karnych i rożnych oraz jeden po wrzucie z autu.
Całościowo więc bilans wypada na korzyść niebiesko-białych, ale inaczej to wygląda już biorąc pod uwagę tylko tegoroczne zmagania. Jedyny raz cieszyli się z trafienia po stałym fragmencie gry w starciu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, a samemu stracili trzy bramki, dwukrotnie przeciwko Cracovii oraz z Lechią w Gdańsku. - Tych goli mogło być w tym roku więcej, bo stwarzaliśmy zagrożenie po dośrodkowaniach z rzutów rożnych i wolnych. W Gdańsku trafiliśmy w poprzeczkę, w Krakowie mieliśmy świetną sytuację Filipa Marchwińskiego po strzale głową czy wcześniej z Cracovią okazję Mikaela Ishaka z bliska. Czasem brakuje nam precyzji czy zimnej krwi, ale do tych uderzeń dochodzimy. W ofensywie pracujemy dobrze i to kwestia czasu, gdy znowu zaczniemy zdobywać w ten sposób bramki - podkreśla asystent szkoleniowca Kolejorza, Maciej Kędziorek.
- Sporo naszych rozwiązań w ataku ma charakter kombinacyjny i nie kończy się strzałem z pierwszej piłki. Na pewno będziemy robili wszystko, by ta skuteczność była jak najlepsza. Patrzmy przed siebie, bo czasem na efekty przychodzi poczekać, ale widzimy pracę drużyny – dodaje.
Jak z kolei sprawić, by niebezpieczeństwa pod własną bramką po stałych fragmentach gry rywali było jak najmniej? Na tym polu sztab szkoleniowy niebiesko-białych także wykonuje pracę, analizując wnikliwie każdą sytuację kreowaną w ten sposób przez przeciwnika. - W obronie także wyciągamy wnioski po każdym kolejnym meczu. Przy kilku sytuacjach mogliśmy zachować się lepiej i zdajemy sobie z tego sprawę, przy kilku jednak decydował przypadek, kiedy piłka spadła pod nogi przeciwnika, a w takich momentach łatwo o bramkę. Analizujemy każdy stały fragment z naszych spotkań, wszystkie rzuty rożne i wolne zarówno w ataku jak i obronie oraz wierzymy, że przyniesie to skutek już w niedalekiej przyszłości - tłumaczy członek sztabu.
Blisko straty ważnego gola lechici byli w minioną niedzielę w rywalizacji z Wisłą Kraków. Ostatecznie trafienie gospodarzy zostało nieuznane z powodu faulu ich napastnika, ale i przy okazji innych dośrodkowań ze stojącej piłki krakowianie potrafili zagrozić Lechowi. Takich momentów niebiesko-biali chcą wystrzegać się już podczas sobotniego meczu z Jagiellonią Białystok. - Filip został wtedy złapany za rękę przez przeciwnika, co uniemożliwiło mu interwencję. Rozgorzała po tym gorąca dyskusja, na czym bardzo zależało pewnej grupie osób. Ja osobiście uważam, podobnie jak wszyscy, z którymi na ten temat rozmawiałem, że ta decyzja się broni. Filip w tej jak i pozostałych sytuacjach zachował się bez zarzutu. Cały czas to analizujemy, pewne tendencje można dostrzec, a my na nie reagujemy - podsumowuje trener Kędziorek.
Zapisz się do newslettera