W niedzielę na PGE Arenie w Gdańsku Kolejorz zmierzy się z zespołem prowadzonym przez swojego byłego zawodnika. Kiedyś Jerzy Brzęczek marzył o grze z Lechem w Lidze Mistrzów, dziś jako trener celuje z gdańszczanami w pierwszą czwórkę.
W niedzielę na PGE Arenie w Gdańsku Kolejorz zmierzy się z zespołem prowadzonym przez swojego byłego zawodnika. Kiedyś Jerzy Brzęczek marzył o grze z Lechem w Lidze Mistrzów, dziś jako trener celuje z gdańszczanami w pierwszą czwórkę.
Lech po raz drugi zagra z Lechią prowadzoną przez Jerzego Brzęczka. W grudniu o zwycięstwie Kolejorza przesądził gol Dariusza Formelli. Kolejorz wtedy był zdecydowanym faworytem, dziś typy rozkładają się równomiernie, głównie za sprawą znakomitej postawy lechistów na własnym boisku. Były lechita wprowadził wiosną zespół do grupy mistrzowskiej, a dziś chce przybliżyć się z drużyną do osiągnięcia celu, jakim jest pierwsza czwórka i zarazem awans do europejskich pucharów.
Od przejęcia przez Pana zespołu, Lechia jest drugą siłą ligi. W Gdańsku drużyna pod Pana wodzą jeszcze nie przegrała, a w 9 spotkaniach straciła ledwie 4 gole. Ale jest łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Dlaczego zespół tak różnie prezentuje się u siebie i na wyjazdach?
- To, że na wyjazdach przegraliśmy kilka spotkań wcale nie oznacza, że graliśmy w nich tylko źle. Niestety kilka bramek, które straciliśmy, było wręcz prezentami dla gospodarzy lub padały z rzutów karnych. Na pewno jednak, o czym mówiłem już przed rundą finałową, nasza gra na wyjeździe to element, który chcemy poprawić za wszelką cenę.
Jaki jest cel Lechii w tym sezonie? Czy mecz z Lechem będzie kluczowy dla jego realizacji (przy wygranej strata do lidera wynosić będzie maks. 3 punkty, przy porażce wzrośnie do 8)?
- Wiemy w jakim punkcie jesteśmy i jakie otworzyły się przed nami szanse. Naszym celem jest zajęcie miejsca w pierwszej czwórce na koniec sezonu.
W ostatnim meczu Lechia straciła dwóch lewych obrońców - Lekovicia i Wawrzyniaka. Gdy reprezentanta Polski zabrakło wiosną, 2 z 3 spotkań Lechia przegrała. Jak zamierza Pan załatać dziurę na tej pozycji?
- Rzeczywiście ani Kuba Wawrzyniak, ani Nikola nie będą do mojej dyspozycji na to spotkanie. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie tego problemu. Chodzi o to, aby skutecznie zagrać w obronie, a jednocześnie, żeby nie ucierpiała na tym ofensywa.
Na koniec zmieniamy temat. Jak wspomina Pan okres gry w Lechu i zdobyte z klubem mistrzostwo?
- Przejście do Lecha po Igrzyskach Olimpijskich było dla mnie kolejnym krokiem w karierze. Liczyłem na to, że będzie mi dane zagrać w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Niestety najpierw zostałem zbyt późno zgłoszony do rozgrywek, a po zdobyciu tytułu również nie wszystkie formalności zostały załatwione i nie mogłem wystąpić w tych meczach.
Z tego punktu widzenia czuję pewien niedosyt, chociaż przestrzegałem ówczesnych działaczy klubu, aby załatwili formalności. Zapewniano mnie, że wszystko będzie ok, ale życie to zweryfikowało i musiałem odejść.
Może pokusić się Pan o porównanie mistrzowskiego zespołu z 1993 roku z zespołem, który obecnie posiada Lech?
- Takie porównania, po latach, są trudne, bo piłka bardzo się zmienia. Wydaje mi się, że najważniejsza różnica to fakt, iż ówczesny Lech miał w swoich szeregach więcej zawodników z dużym doświadczeniem. Dziś w drużynie jest wielu młodych, utalentowanych zawodników, którzy się rozwijają, ale tego doświadczenia dopiero nabierają, co bywa problemem. Widać jednak, że ci gracze rozwijają się bardzo dobrze i jeśli będą to kontynuowali w kolejnych miesiącach i latach zostaną wiodącymi postaciami zespołu.
Zapisz się do newslettera