3484 - dokładnie po tylu dniach Lech Poznań wygrał na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Przełamanie nastąpiło w sobotni wieczór, kiedy mistrzowie Polski zwyciężyli 2:1. Co ciekawe, białostocki stadion został zdobyty pierwszy raz po modernizacji.
29 kwietnia 2013 - to wtedy lechici wygrali na Podlasiu po raz ostatni do soboty. Wówczas było 1:0 po golu Gergo Lovrencsicsa, a wszystko działo się jeszcze na starym obiekcie przy Słonecznej, trwała zresztą wtedy już przebudowa. Oficjalne otwarcie nowej areny nastąpiło w październiku 2014 i teraz, po ponad ośmiu latach, Kolejorz cieszył się tam wreszcie z triumfu.
- Tak naprawdę najważniejsze były trzy punkty. Doskonale wiedziałem, że nie wygraliśmy tutaj prawie dziesięć lat, miałem to gdzieś z tyłu głowy, kiedy przyjechaliśmy na stadion. W podświadomości jednak też miałem to, że to jest ten dzień, że musimy w końcu tutaj zwyciężyć. Bo mamy mocny zespół i tyle jakości, że niezależnie od warunków, niezależnie od tego, że nam tutaj nie idzie, zrobimy to. Tak się stało, co nas oczywiście bardzo cieszy - mówi obrońca Lecha Poznań, Alan Czerwiński.
Prowadzenie Jagiellonii dał wychowanek niebiesko-białych, Mateusz Skrzypczak. Goście zareagowali jednak bardzo dobrze, bo jeszcze przed przerwą po ładnej akcji wyrównał Mikael Ishak. A na początku doliczonego czasu gry gola na 2:1 wbił Filip Szymczak. Było zresztą jeszcze sporo czasu, bo ze względu na pokazy pirotechniczne sędzia przedłużył grę o dziesięć minut. I były okazje z obu stron. Można się zastanawiać, czy lechici nie powinni wtedy skupiać się na obronie wyniku?
- Czasem rozsądniej jest cofnąć się, mając dobry wynik i końcowe minuty. To jednak piłkarze są na boisku i jeśli czują się mocni, to dlaczego mieliby nie atakować. To jest też zresztą pozytywny sygnał w takiej sytuacji, bo przecież nasza filozofia jest taka, żeby grać ofensywnie i starać się dominować na boisku. Ale jasne, czasami rozsądniej skupić się na tym, co mamy - przyznaje trener John van den Brom.
Zapisz się do newslettera