Blisko rozegrania 50 meczu w niebiesko-białych barwach jest Matus Putnocky. Słowaka od jubileuszu dzieli jeden występ. - Nie wiedziałem, że zagrałem już tak wiele meczów. Jestem zaskoczony, bo gram tutaj dość krótko - mówi golkiper.
33-letni bramkarz trafił na Bułgarską latem 2016 roku. Wcześniej grał w Ruchu Chorzów i po wygaśnięciu kontraktu z tym klubem, związał się umową z Lechem. Do tej pory rozegrał 49 spotkań w barwach Kolejorza. - Bardzo się cieszę, że tutaj jestem. Gram dla Lecha, chcę grać jak najdłużej i pomagać drużynie w osiąganiu sukcesów. Chcę osiągać z tym klubem dobry wynik - przyznaje Puntocky, który na polskich boiskach rozegrał już 101 spotkań, z czego 52 w barwach Ruchu Chorzów.
Od czasu jego przyjścia do nowego klubu, ten rozegrał 69 spotkań. Słowak zagrał w aż czterdziestu dziewięciu z nich. Opuścił dwadzieścia, w których wystąpił jego rywal o miejsce w bramce, Jasmin Burić. - Bardzo się cieszę, że mogę grać. Cieszę się, że trenerzy mi ufają - zaznacza bramkarz. - Tak naprawdę, jeśli siadasz na ławce to nie masz szans wejść na boisko. Musisz liczyć na kontuzje kolegi. Dlatego, gdy już dostaję szansę na grę, to staram się ją wykorzystać i zagrać dobry mecz - dodaje.
W trakcie siedemnastu miesięcy gry dla Lecha zdobył z tym klubem Superpuchar. - Najmilej wspominam ostatnie zwycięstwo z Legią - mówi pytany o najlepszy moment podczas gry dla Kolejorza. - Na szczęście nie było trudnych. Nie przypominam sobie. Ostatnia seria? Była zła, ale powoli z niej wychodzimy - podkreśla słowacki golkiper, który już niemal od początku swojej przygody z Lechem jest jego pierwszym bramkarzem.
Zadowolony z jego poziomu sportowego jest sztab szkoleniowy Kolejorza. - Matus potwierdził swoją klasę. Trafił do zespołu, w którym gra się inaczej, stawiany jest inny cel. To większy klub, niż te, które ma w swoim piłkarskim CV. Poradził sobie jednak, rozegrał wiele meczów. Udźwignął presję związaną z grą dla Lecha, zaaklimatyzował się i wkomponował w środowisko. Został też wybranym najlepszym bramkarzem poprzedniego sezonu. To świadczy o jego poziomie i klasie - zaznacza trener Andrzej Dawidziuk.
Zapisz się do newslettera