Lech Poznań rozpoczyna sezon 2024/2025 meczem przy Bułgarskiej z Górnikiem Zabrze. Z tym rywalem ostatni raz Kolejorz wygrał na własnym stadionie 19 grudnia 2021 roku, czyli w ostatnim meczu przed przerwą świąteczno-noworoczną. Wówczas piłkarze sprawili kibicom kapitalny prezent bożonarodzeniowy, bo zwycięskiego gola na 2:1 strzelili w setnej minucie.
To pozwoliło mieć czteropunktową przewagę w trakcie zimowej przerwy w rozgrywkach. A przypomnijmy, że kilka miesięcy później lechici świętowali ósme w historii mistrzostwo Polski. Na dodatek wywalczone na stulecie klubu. Zanim jednak do tego doszło była świetna runda jesienna, która zakończyła się w grudniowe popołudnie, zaledwie kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. I to wygraną osiągniętą w takich okolicznościach, kiedy goście z Zabrza objęli prowadzenie po golu Jesusa Jimeneza. Krótko przed przerwą jednak bombę odpalił Nika Kvekveskiri, który uderzył nie do obrony z dystansu. Było zatem 1:1.
- Miałem wiele myśli, patrzyłem kątem oka, czy czasem któryś z kolegów nie jest lepiej ustawiony. Nie znalazłem lepszej opcji, więc oddałem strzał i skończyło się dla mnie oraz nas wszystkich szczęśliwie - uśmiechał się gruziński pomocnik, który dodawał: - Górnik też miał świetne szanse, ale Filip Bednarek wykonał kapitalną pracę, kiedy potrzebowaliśmy tego najbardziej. To samo można powiedzieć o całej drużynie, która wierzyła w zwycięstwo do końca.
Faktycznie, po zmianie stron niesamowite interwencji zaliczył Bednarek. Filip m.in. wygrał w niesamowity sposób pojedynek z Łukaszem Podolskim. Sędzia Jarosław Przybył doliczył do regulaminowego czasu 12 minut i w dziesiątej z nich ponad 15 tysięcy fanów Niebiesko-Białych oszalało ze szczęścia. Po dośrodkowaniu z prawej strony nieco na raty, ale udało się pokonać bramkarza Daniela Bielicę. Najpierw próbował Bartosz Salamon, ale ostatecznie piłkę do siatki wepchnął inny środkowy obrońca, Antonio Milić.
- Walka do końca i wspaniałe uczucie po tym trafieniu na wagę zwycięstwa. Szczęście się do nas uśmiechnęło, ale uśmiecha się ono do tego, kto bardziej chce wygrać i przeważa. Próbowaliśmy powiększyć przewagę przed przerwą zimową do czterech punktów i to się udało, przed nami jednak wiele spotkań, żeby cieszyć się na koniec sezonu - komentował Salamon.
- To był taki rollercoaster, ale na szczęście z happy endem dla nas. Bardzo przytomne zachowanie naszych zawodników w polu karnym i kolejna bezcenna bramka Milicia, dająca trzy punkty - cieszył się trener Maciej Skorża, który dodawał: - To, co dla nas bardzo istotne to to, że stało się to przy tak fantastycznie wspierającej nas publice, jej doping nas niósł. Cieszę się, że właśnie dla nich udało się wygrać i obronić Poznań jako niezdobyty teren. Sytuacja w tabeli jest lepsza, ale to tylko cztery punkty przewagi. Nie może nas to uśpić i przed nami bardzo kręta wiosna.
I miał rację, bo wiosną był moment, że Lech stracił pozycję lidera. Wytrzymał jednak presję do końca, wygrał sześć meczów z rzędu na finiszu i podniósł puchar za wygranie PKO Bank Polski Ekstraklasy.
Zapisz się do newslettera