Mija dokładnie sześć lat od wywalczenia przez Lecha Poznań ostatniego Superpucharu. Dokładnie 7 lipca 2016 roku Kolejorz ograł na stadionie przy Łazienkowskiej w Warszawie Legię aż 4:1. Czy w sobotę wieczorem (początek o godzinie 20) po meczu z Rakowem Częstochowa wpadnie do klubowej kolekcji siódme takie trofeum?
Lech wygrywał istniejący formalnie od 1980 roku (paradoks, że rozgrywany był dopiero od 1983) Superpuchar sześć razy - to daje pierwsze miejsce w klasyfikacji. Dalej jest Legia Warszawa (4), a także Amica Wronki, Arka Gdynia, GKS Katowice, Lechia Gdańsk oraz Śląsk Wrocław (po 2). Warto zatem zauważyć, że kiedy poznaniacy i warszawianie spotkali się te sześć lat temu, to gdyby scenariusz był inny i gospodarze sięgnęli po zwycięstwo, to obie ekipy miałyby po pięć triumfów w SP. A tak to lechici odskoczyli swojemu przeciwnikowi, który zresztą nie wykorzystał potem jeszcze aż czterech (!) kolejnych szans na odrobienie strat. W latach 2017-2021 przegrywali kolejno dwa razy z Arką Gdynia, Cracovią oraz przed rokiem z Rakowem Częstochowa.
W ogóle zresztą w tym 2016 roku ekipa ze stolicy była po trzech spalonych próbach na odzyskanie Superpucharu, który po raz ostatni wywalczyła w 2008 roku, a trenerem był wówczas Jan Urban. Szkoleniowiec, który 7 lipca sześć lat temu przyjechał na Łazienkowską, ale z Kolejorzem. I wygrał 4:1, nie przerwał złej serii, która trwa do dziś - Legia ma osiem kolejnych przegranych w SP.
W Warszawie tym meczem debiutował trener Besnik Hasi, który zastąpił Stanisława Czerczesowa. - To najlepszy przykład, jak w futbolu wszystko szybko się zmienia. Zaledwie rok temu Legia lizała rany po przegranym sezonie, a Lech prężył muskuły po zdobyciu mistrzostwa Polski. Dziś sytuacja jest odwrotna. Stołeczna drużyna trzyma berło i koronę dokładając do tego krajowy Puchar. Kolejorz przystępuje do spotkania o Superpuchar jako siódma drużyna ekstraklasy, traktując dzisiejsze spotkanie jako odtrutkę po niedawnych niepowodzeniach - pisali dziennikarze Przeglądu Sportowego w zapowiedzi.
Oba kluby nie wystawiły optymalnych składów. Goście prowadzili po golu Macieja Makuszewskiego, ale wyrównał przed przerwą Guilherme. Po zmianie stron na 2:1 dla Kolejorza trafił Lasse Nielsen. A w doliczonym czasie dobił gospodarzy dwoma trafieniami Dariusz Formella, dla którego był to bodaj najlepszy występ w niebiesko-białych barwach.
- Takie dziwne spotkanie. Przed samym meczem było wiadomo, że zobaczymy jak obie drużyny poradzą sobie z brakiem ważnych zawodników. Lech i Legia to są takie zespoły, że niezależnie od wszystkiego mają na własnym boisku wygrywać. Było wiadomo, że wszystko się może zdarzyć. Bo Legia potrafi wygrać w Poznaniu, a Lech w Warszawie. Wynik zaskakujący, bo wysoki. Zawsze miło wygrać na początek, bo to trofeum - komentował po ostatnim gwizdku trener Urban.
To był ostatni występ lechitów w walce o Superpuchar. Czekali sześć lat, żeby znów stanąć do boju o to trofeum. Czy dorzucą siódme? Przekonany się w sobotni wieczór, choć trzeba pamiętać, że zespół trenera Johna van den Broma wystąpi kilka dni po wygranej nad Karabachem Agdam i trzy doby przed rewanżem w dalekim Azerbejdżanie.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Recommended
Subscribe