Dwa mecze ze względu na uraz nosa musiał opuścić Nicki Bille. Duńczyk wrócił na boisko podczas drugiej połowy meczu z Górnikiem. - Moja przerwa w treningach nie była długa, dlatego nie straciłem formy - zaznacza napastnik Kolejorza.
Nicki Bille nie zagrał w zakończonych remisami spotkaniach z Lechią Gdańsk i Wisłą Kraków. Powodem jego absencji był złamany nos. Zawodnik przeszedł operację i choć początkowo miał wrócić do gry po przerwie na mecze reprezentacyjnej, to na boisku pojawił się już dwa tygodnie wcześniej. Duńczyk zameldował się na boisku w 79. minucie spotkania z Górnikiem Zabrze. Zmienił na placu gry Radosława Majewskiego.
- Na boisku czułem się dobrze. Miałem złamany nos, ale nie trenowałem tylko przez tydzień. Jeśli chodzi o moją formę, to z nią wszystko jest dobrze - przyznaje piłkarz, który do gry wrócił w specjalnej masce. - Oczywiście gra w niej nie jest optymalna. To bardzo dobra maska i w czasie gry nie myślałem o tym. Nie wszystko w niej widzę, szczególnie gdy patrzę pod nogi. To jednak nie jest problem. Cieszę się, że wróciłem - dodaje lechita.
Jak przyznał ostatnio trener Lech, Nicki Bille nie zawsze trenuje w efektownej masce. - Tak naprawdę wiele zależy od tego, jakiego rodzaju mamy trening. Jeśli chodzi o trening strzelecki lub doskonalenie podań, to nie ma konieczności, żebym zakładał maskę. Ale jeśli wymaga kontaktu, to pracuję w masce - zaznacza piłkarz, który w obecnym sezonie wystąpił w osiemnastce spotkaniach Kolejorza.
Pod jego nieobecność rolę napastnika pełnił Christian Gytkjaer, który w trzech ostatnich meczach zdobył dwie bramki. - Każdy z nas chce grać. Nie trenowałem przez krótki czas i jedyne, co mi pozostaje to walczyć o skład. Christian ostatnio strzelił bramkę, ale cieszę się z tego. Jesteśmy jednym zespołem i gramy dla jednej drużyny. Musimy sobie nawzajem pomagać, żeby Lech wygrywał - kończy Duńczyk.
Next matches
Friday
06.12 godz.20:30Saturday
01.02 godz.00:00Recommended
Subscribe