Swój trzeci występ na przestrzeni dziewięciu dni w pierwszym zespole Lecha Poznań zaliczył w minioną sobotę Jakub Kamiński. Wychowanek Kolejorza nie ukrywa, że liczył na swoją szansę w drużynie prowadzonej przez trenera Dariusza Żurawia, a teraz stara się udowadniać, że zasłużył w niej na kolejne cenne minuty.
Dla 17-letniego skrzydłowego każde z wymienionych spotkań miało szczególne znaczenie. Starcie przeciwko Jagielloni Białystok oznaczało dla niego debiut w ekstraklasie i to od razu od pierwszej minuty, z Głogowa wrócił wraz ze swoimi z kolegami z awansem do kolejnej rundy Totolotek Pucharu Polski, natomiast w Zabrzu miał okazję zagrać na stadionie, na którym jeszcze kilka lat temu… podawał piłki w trakcie meczów Górnika. Miało to miejsce za czasów reprezentowania barw Szombierek Bytom, z których to ostatecznie trafił do Akademii Lecha Poznań latem 2015 roku.
- Kiedy byłem w Szombierkach pojawiły się trzy konkretne oferty: z Górnika Zabrze, któremu kibicowałem od dziecka, Lecha Poznań oraz Legii Warszawa. Tę ostatnią odrzuciłem od razu i ostatecznie zdecydowałem się na Kolejorza, wizyta we Wronkach zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie - wspomina urodzony w Rudzie Śląskiej zawodnik.
O ile jego debiut z Jagiellonią ułożył się w ten sposób, że w drugiej części gry wychowanek skupił się w sporej części na zadaniach w defensywie, o tyle pojedynek z Górnikiem miał już dla jego zespołu i niego samego inny przebieg. Kiedy meldował się on na boisku w 68. minucie, niebiesko-biali prowadzili 2:1 i mieli sporo okazji do szybkich wyjść z własnej połowy. To stanowiło zresztą wodę dla młyn dla dynamicznego i dysponującego niezłym dryblingiem "Kamyka".
- Z Górnikiem wszedłem w fajnym dla siebie momencie meczu, przez ostatnie dwadzieścia minut było na boisku trochę więcej miejsca i mogłem sobie pozwolić na odważniejszą grę z przodu. Nie bałem się strat, ścigałem się z przeciwnikami, wchodziłem z nimi w pojedynki - to tylko na plus. Zależało nam na tym, żeby pokazać, że nie chodzi nam tylko o obronę jednobramkowego prowadzenia, ale i podwyższenie go, co nam się w końcu udało - cieszy się skrzydłowy, który w swoim ostatnim meczu wygrał trzy pojedynki i wykonał dwa udane zwody.
Swoją najważniejszą, bo mającą wpływ na końcowy rezultat akcję wykonał on w doliczonym czasie. Wtedy to wyczekał na odpowiedni moment, by dograć do wbiegającego w pole karne Jakuba Modera, a pomocnik już zaliczył asystę przy trafieniu Christiana Gytkjaera ustalającego wynik spotkania. - Kuba fajnie wbiegał, wiedziałem, że wejdzie przed obrońcę i albo zostanie sfaulowany, albo będzie miał dobrą okazję - opisuje najmłodszy debiutant na boiskach PKO Ekstraklasy w tych rozgrywkach.
Latem Kamiński został włączony do kadry pierwszej drużyny Lecha. Swoje pierwsze występy na szczeblu centralnym zaliczył w rezerwach Kolejorza. W nich pokazywał się z dobrej strony, między innymi strzelając dwa gole w rywalizacji z Pogonią Siedlce i przyczyniając się do pierwszej wygranej odniesionej przez drugi zespół na terenie przeciwnika. - Myślałem o tym, że gdy wejdę na dobrym poziomie w drugą ligę, to szansa się pojawi. Wiadomo, że młody człowiek może mieć spore wahania formy, ale w tym sezonie jeszcze mnie to raczej nie dotknęło. Czekałem aż trener to dostrzeże i teraz powoli udowadniam, że zasłużyłem na te minuty w ekstraklasie - kończy z uśmiechem wychowanek niebiesko-białych.
Zapisz się do newslettera