- Po ostatnich wynikach każdy nasz kolejny mecz będzie ciężki. Nie możemy jednak o tym myśleć. Musimy strzelić bramkę, potrzebujemy zwycięstw w lidze - mówi pomocnik Kolejorza Radosław Majewski przed piątkowym spotkaniem z Cracovią.
Lechici do kolejnego meczu podchodzą z perspektywy ostatniego miejsca w tabeli. Pojawił się jednak promyk nadziei związany z wtorkowym zwycięstwem w Pucharze Polski. - Strzeliliśmy trzy bramki, jesteśmy w dalej w Pucharze Polski i to był nasz cel. Jaki ten mecz będzie miał wpływ? Zobaczymy w piątek. Cały czas graliśmy nie najgorzej, ale nie szło jeśli chodzi o wyniki - tłumaczy piłkarz Kolejorza.
Poznaniacy do meczu z Cracovią nieco podbudowani, bo ostatnie spotkanie wygrali zdecydowanie z Podbeskidziem. Cały czas jednak nie mogą zapominać o tym, że po czterech ligowych kolejkach mają zdobyty jeden punkt. - W tabeli nie wygląda to dobrze. Wiemy na co nas stać, ale nie załamujemy się, bo to oznaczałoby nasz koniec. Wiem, że nasi rywale przegrali w Pucharze Polski. My wygraliśmy i w tym tygodniu jesteśmy w lepszym samopoczuciu. Będziemy chcieli udowodnić to w piątek - mówi Majewski. - Wszystko w naszych nogach i głowach - dodaje.
Na razie 29-latek musi walczyć o miejsce w składzie. Zagrał we wszystkich spotkaniach, ale tylko w trzech od pierwszej minuty. - Jeśli trener uważa, że muszą nad czymś pracować to dla mnie dobre, to mnie strasznie motywuje. Nie jest na pewno tak, że przyszedłem i ktoś za darmo odda mi miejsce w składzie. Chcę i będę chciał udowodnić, że zasługuję na miejsce w składzie. Sytuacja, w której nie gram działa na mnie jak płachta na byka - podkreśla pomocnik Kolejorza.
W dotychczasowych spotkaniach grał jednak nie tylko na pozycji środkowego pomocnika, ale też na lewym skrzydle. - Nie mam z tym problemu. Jeśli trener wystawi mnie na pozycji rozgrywającego to znaczy, że dałem mu w tygodniu sygnał, że mogę się tam przydać. Jeśli na pozycji ofensywnego pomocnika to widocznie jestem potrzebny na tej sytuacji. Najważniejsze, żeby grać - mówi Majewski. - Piłka nożna to sport drużynowy, a nie indywidualny. Mam do tego wszystkiego zdrowe podejście, nie popłaczę się dlatego, że siedzę na ławce - kończy.
Zapisz się do newslettera