Najbardziej szalony mecz ligowy w XXI wieku Lech Poznań rozegrał w Lubinie, gdzie w niedzielę (początek o godzinie 17:30) znów spotka się z Zagłębiem. Ponad szesnaście lat temu Kolejorz wygrał na wyjeździe… 5:4.
To było jeszcze starcie rozgrywane na starym obiekcie, który został oddany do użytku w połowie lat 80. i został wówczas nazwany stadionem 40-lecia Powrotu Ziem Zachodnich i Północnych do Macierzy. Nie był to obiekt typowo piłkarski, trybuny były bowiem mocno oddalone od murawy. I właśnie tam niesamowity przebieg miał mecz z 20 sierpnia 2005 roku. To była dopiero czwarta kolejka, a emocje były wówczas ogromne. W 7. minucie wydawało się, że gospodarze łatwo zgarną trzy punkty i wielkiej historii nie będzie. Miedziowi prowadzili bowiem 2:0 po golach Michała Chałbińskiego oraz Matiji Kristicia. Co prawda, Zbigniew Zakrzewski trafił na 1:2, ale chwilę później znów goście tracili dwie bramki po tym jak Krzysztofa Kotorowskiego pokonał znów Chałbiński.
Przed przerwą kontaktowego gola strzelił Reiss, a po zmianie stron w ciągu kwadransa przez pole karne drużyny lubińskiej przeszedł huragan. Wyrównał Krzysztof Gajtkowski, a potem hat-tricka skompletował kapitan drużyny, czyli Reiss. Było 5:3, w końcówce jeszcze odpowiedział Maciej Iwański, ale wygraną 5:4 do stolicy Wielkopolski zabrali lechici. W obecnym stuleciu w żadnym oficjalnym starciu Poznańskiej Lokomotywy nie padło tyle bramek.
W 2008 roku został otwarty nowy stadion w Lubinie. W mistrzowskim sezonie 2009/2010 poznaniacy grali tam po raz pierwszy z Zagłębiem (kilka tygodni wcześniej zagrali w tym samym miejscu, ale w finale Superpucharu przeciwko Wiśle) i wygrali 1:0 po golu Sławomira Peszki. Ciekawostka jest taka, że trenerem Miedziowych był wtedy Franciszek Smuda, który w czerwcu 2009 po trzech latach spędzonych przy Bułgarskiej rozstał się z Kolejorzem.
I na koniec o jeszcze jednym szalonym spotkaniu - tym razem już z czasów pandemii koronawirusa, kiedy stadiony były zamknięte dla kibiców. Zagłębie w czerwcu 2020 prowadziło do przerwy 3:1, Filip Starzyński strzelił dwa gole z rzutów karnych, trzeciego dodał Saša Živec. Co prawda, w międzyczasie trafił Christian Gytkjaer, ale sytuacja po 45 minutach była wciąż trudna. Lechici pokazali jednak charakter i w końcówce mocno przycisnęli, spychając gospodarzy do defensywy. Jakub Kamiński trafił na 2:3, zrobił to dzień po 18. urodzinach i była to zresztą jego pierwsza bramka w ekstraklasie. Chwilę przed końcem wyrównał Dani Ramirez z karnego, a były też okazje, żeby podobnie jak w 2005, przechylić szalę na własną korzyść.
W ostatnim boju obu ekip w Lubinie Zagłębie wygrało 2:1, choć dziesięć minut przed końcem to poznaniacy prowadzili 1:0. Jak będzie teraz?
Zapisz się do newslettera