- Spotkanie z Dymanem Brześć było pożytecznym sparingiem, ważną jednostką treningową. Teraz pozostały nam cztery zajęcia i ruszamy do Białegostoku na mecz z Jagiellonią - ocenił mecz kontrolny z ósmą ekipą ligi białoruskiej trener Lecha Poznań, Nenad Bjelica.
Lechici po trzech dniach wolnego w miniony czwartek powrócili do treningów. Do czasu sparingu z Dynamem Brześć podopieczni trenera Nenada Bjelicy odbyli cztery zajęcia, podczas których ćwiczyli na siłowni oraz na bocznym boisku przy ulicy Bułgarskiej. W niedzielne południe niebiesko-biali rozegrali mecz kontrolny, a w wyjściowej jedenastce zagrał m.in. Jasmin Burić, Marcin Wasielewski, Vernon de Marco czy Deniss Rakels.
- To był dla nas piąty trening w tym tygodniu. Tak traktuję ten sparing. Daliśmy tym razem szansę głównie tym piłkarzom, którzy do tej pory nie grali zbyt dużo - mówi trener Lecha Poznań, Nenad Bjelica. - W ogóle nie wystawiłem Matusa Putnockiego oraz Nickiego Bille Nielsena. Obaj są zdrowi, mieli w tym czasie zajęcia. W bramce chcieliśmy tym razem dać szansę Jasminowi Buriciowi, z kolei Duńczyk załatwiał swoje prywatne sprawy w swoim kraju i dołączył do nas trochę później w tym tygodniu - dodaje.
Na ławce rezerwowych w niedzielnym meczu usiadło czterech zawodników, którzy grają w rezerwach Kolejorza. Mowa o Macieju Orłowskim, który jest kapitem drugiej drużyny Lecha oraz o Dawidzie Kurminowskim, Tymoteuszu Klupsiu i Bartoszu Mrozku. Z wymienionej czwórki jedynie ten ostatni nie miał okazji zagrać. Pozostała trójka pojawiła się w drugiej połowie na boisku.
- Rywal prezentował się dobrze, choć nie mamy wiedzy, jak oni w tym okresie trenują. Nie graliśmy na wynik, chodziło o danie możliwości pogrania niektórym naszym zawodnikom. Dlatego dziewięćdziesiąt minut dostali Vernon De Marco, Deniss Rakels, a także Rafał Janicki, który potrzebuje ogrania. Reszta grała tyle, ile w tym momencie potrzebowała - komentuje trener Bjelica.
Sparing z ósmą ekipą ligi białoruskiej był idealną okazją do potrenowania pewnych schematów gry. Czasu do meczu 12. kolejki Lotto Ekstraklasy pozostało już coraz mniej. Lechici w piątek, 13 października o godzinie 20:30 zagrają w Białymstoku z miejscową Jagiellonią. Ostatnie pięć spotkań na Podlasiu kończyły się porażką bądź remisem Kolejorza.
- To jest normalne, że ci, którzy grają regularnie w lidze mają dobrą formę i wiarę w swoje umiejętności. Inni potrzebują troszkę więcej tych minut. Przeciwnik wysoko zawiesił poprzeczkę, mieli swoje sytuacje. Widać, że to mocny zespół, który grał w europejskich pucharach, ma w składzie Artema Miłewskiego, czyli byłego reprezentanta Ukrainy. My jednak też stworzyliśmy dobre okazje - kończy szkoleniowiec Kolejorza.
Zapisz się do newslettera