Jego powrót na boisko był jednym z najbardziej wyczekiwanych w ekipie juniorów młodszych Lecha Poznań. W końcu jest to zawodnik, który przyczynił się do zdobycia przez nią czwartego z rzędu tytułu mistrzowskiego w czerwcu tego roku. Filip Marchwiński, bo o nim mowa, z pewnością wzmocni siłę ofensywną drużyny trenera Bartosza Bochińskiego już podczas wiosennej kampanii.
Marchwiński to poznaniak urodzony w 2002 roku, który niebiesko-białe barwy reprezentuje od siedmiu lat. – To jest chłopak z naszego miasta, wychowany w Przeźmierowie. To zawsze jest dla nas radość, kiedy gracz od początku swojej przygody z piłką przechodzi kolejne szczeble szkolenia właśnie u nas. Kiedy został przesunięty do wronieckiej części naszej Akademii, potrafił zaaklimatyzować się w drużynie trampkarzy. Widać było, że czuje się tutaj dobrze – opowiada Jędrzej Łągiewka, asystent szkoleniowca Bochińskiego.
Na murawie może zajmować każdą pozycję w środku pola, ale nominalnie jest pomocnikiem grającym tuż za plecami napastnika. – Filip to bardzo kreatywny zawodnik. Podoba nam się w nim to, że jednym podaniem potrafi stworzyć koledze dogodną sytuację pod bramką rywali. Jego atutem jest na pewno gra jeden na jeden. Czasem ustawiany jest przez nas nieco dalej pola karnego przeciwnika. Chcemy, żeby był także częściej pod grą, żeby rozwijał swoją grę w różnych sektorach boiska – tłumaczy Łągiewka. - Pracujemy z nim nad finalizacją i pewną jej powtarzalnością. Skuteczność na jego pozycji jest szalenie istotna. Zawodnik ten powinien nie tylko decydować, kiedy i w jaki sposób jego zespół będzie atakować, ale także potrafić dobrze wykończyć akcję zarówno głową, jak i nogą – dodaje trener Bochiński.
„Marchewa” jest jednym z najważniejszych postaci w ekipie juniorów młodszych nie tylko ze względu na swoją boiskową postawę. Znajduje się także w radzie swojej drużyny. Była to decyzja członków sztabu szkoleniowego, którzy chcieli zacząć przystosowywać 15-latka do roli lidera. – Obecnie jest wiodącą postacią naszego zespołu na boisku i chcielibyśmy, żeby był nią także poza nim. Co będzie dalej, zależy już tylko od niego. Został wybrany do swojej funkcji, żeby ciągnął nasza drużynę do góry w trudnych momentach i z tego się wywiązuje – mówi asystent szkoleniowca ekipy juniorów młodszych.
Trener niebiesko-białych nie ukrywa, że podobnie jak z wieloma kolegami z drużyny Marchwińskiego, pracuje się z nim głównie nad kontrolą jego emocjonalności. – W tym wieku jest to powszechne, że gracz przejawia w jakiś sposób swoje niezadowolenie i je uzewnętrznia, np. poprzez gesty. Liczy się to, żeby te emocje przekuwać w pozytywny sposób, żeby nie wpływały na skuteczność działań tych piłkarzy. W przypadku Filipa wynika to też z tego, że po prostu stawia sobie bardzo wysoko poprzeczkę, co jest przecież pozytywne – twierdzi opiekun lechitów.
- To bardzo dobry zawodnik, który jest potrzebny naszej drużynie. Jego gra w ataku pozwala nam na stwarzanie dużej liczby groźnych sytuacji. Cieszymy się, że wrócił do gry, bo nam go brakowało i myślę, że sam Filip pokaże w tym sezonie, jak ważnym jest dla nas zawodnikiem – chwali kolegę z drużyny pomocnik juniorów młodszych, Łukasz Szramowski.
Na boisku 15-latek zameldował się w ostatnim, bardzo prestiżowym, starciu z AP Pogoń Szczecin (0:0). Spędził na nim 20 minut, a po zakończeniu meczu nie posiadał się z radości. – Dobrze było ponownie wejść w rytm meczowy. Nie ma co patrzeć wstecz, teraz mogę już ciężko pracować. Czuję, że to jeszcze nie jest do końca dyspozycja, którą prezentowałem przed odniesieniem kontuzji. Wraz z trenerami robimy wszystko, żebym do niej wrócił. Muszę wejść w rundę wiosenną na pełnym obrotach – zapowiadał po końcowym gwizdku pomocnik.
Ofensywny piłkarz jest jednym z pięciu lechitów, który otrzymał powołanie do reprezentacji Polski do lat 16 na listopadowy towarzyski dwumecz z Irlandią Północną. W rozegranym we wtorek w irlandzkim Queens sparingu pojawił się na murawie w drugiej połowie i zdobył bramkę. W okresie rekonwalescencji nie zapominał o nim selekcjoner kadry U-16, Przemysław Małecki. Pozostawał on w stałym kontakcie ze sztabem szkoleniowym niebiesko-białych i dopytywał o powrót do dyspozycji młodego gracza. Ten się mu odwdzięczył przy pierwszej możliwej okazji okazji.
- Po rundzie, w której grałem niewiele, jestem głodny gry. Z Irlandią wszedłem na pół godziny i pokazałem swoje umiejętności i cechy wolicjonalne. Razem z trenerami i fizjoterapeutami podeszliśmy mojego występu z chłodną głową i spędziłem odpowiednią ilość czasu na boisku. Wystarczyło, żeby zdobyć bramkę i cieszyć się z drużyną z wygranej – dzieli się swoimi wrażeniami z meczu w biało-czerwonej koszulce pomocnik Lecha.
Zapisz się do newslettera