Dokładnie rok mija od – można chyba użyć wielkich słów – historycznego osiągnięcia drugiej drużyny Lecha Poznań. 8 czerwca 2019 roku niebiesko-biali jako pierwsze rezerwy w naszym kraju awansowały na szczebel centralny, a kropką nad "i" okazało się zwycięstwo 3:1 odniesione nad Radunią Stężyca.
Komfort. Tym słowem można było określić sytuację, w której znajdowały się rezerwy przed spotkaniem 33. kolejki grupy II trzeciej ligi z zamykającą wtedy podium Radunią. W końcu podopieczni trenera Rafała Ulatowskiego mieli trzy punkty zapasu nad drugim w stawce KKS-em Kalisz, a w zanadrzu miał jeszcze jednego asa w rękawie. Ten stanowił zaległy domowy mecz z drugą najsłabszą w lidze Wierzycą Pelplin. W szeregach Kolejorza nie było jednak wątpliwości w nastawieniu do tej konfrontacji: nie kalkulujemy, nie oglądamy się na innych, nie czekamy na kolejne starcia - wygrywamy dziś i cieszymy się z awansu.
- W drodze na spotkanie do Wronek dało się wyczuć, że nie będzie to zwykły trzecioligowy mecz. W meczu rezerwy musiały wygrać, żeby świętować historyczny awans - opowiada współkomentujący to starcie gościnnie na antenie Lech TV dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", Dawid Dobrasz. Po chwili wyprzedza fakty. - Przy wyniku 2:0 układałem sobie z tyłu głowy podniosłe słowa na moment po końcowym gwizdku, aby właściwie "sprzedać" kibicom to, co się wydarzyło. Lechici prowadzili 2:0, ale w pewnym momencie Radunia strzeliła gola kontaktowego. Na szczęście bramkę pieczętującą awans zdobył Darek Dudka, dla którego był to pożegnalny występ we Wronkach - kontynuuje.
Chronologia zdarzeń w tamtej sobotniej rywalizacji potoczyła się dość odmiennie w porównaniu do reszty sezonu w wydaniu rezerw. W nim lechici miewali swoje słabsze okresy, jak chociażby na początku mistrzowskiej kampanii. Długo przyszło im więc czekać na objęcie fotelu lidera, bo ta sztuka udała się dopiero prawie na półmetku rozgrywek. Po chwilowym falstarcie wiosną utracili pierwszą lokatę, ale odzyskali ją w kwietniu i do końca sezonu już nie oddali.
8 czerwca minionego roku wszystko potoczyło się po myśli drugiej drużyny Kolejorza. Nie zabrakło szczęścia, bo bramka otwierająca wynik padła po strzale Krzysztofa Kołodzieja, słupku oraz kontakcie z plecami golkipera gości. Z rytmu Lecha nie wybił niewykorzystany rzut karny przez wyżej wymienionego, bo jego zawodnicy górowali pewnością siebie nad rywalami od początku do końcowego gwizdka. Dlatego też nikogo nie zdziwiło, że doświadczony napastnik zrehabilitował się po zaledwie kilku minutach, obsługując celnym podaniem Pawła Tupaja. Gol kontaktowy strzelony przez Radunię w doliczonym czasie także nie spowodował nerwowych ruchów, a i na niego udało się podopiecznym trenera Ulatowskiego odpowiedzieć. Uczynił to żegnający się z piłką w czynnej roli Dariusz Dudka, który bez wątpienia wcielił się w rolę jednego z architektów tego awansu.
Ale tych było wielu. Nazwiska przychodzą same na myśl, kiedy spojrzy się na formacje. W bramce nieoceniony okazał się Karol Szymański (dwie asysty w sezonie!), w obronie sporo zdrowia na murawie spędzili m.in. Arkadiusz Kaczmarek, Jakub Pawlicki, wspomniany Dudka czy Wiktor Pleśnierowicz. Środkowa linia i przednie formacje? Kreatywność Bartosza Bartkowiaka, fantazja Tomasza Kaczmarka, regularność Eryka Kryga i Łukasza Norkowskiego, obiecujące początki Jakuba Kamińskiego, Filipa Marchwińskiego i Filipa Szymczaka, charakter Mateusza Skrzypczaka. Na tym nie koniec wyliczanki, bo przecież nie sposób nie wspomnieć o Pawle Tupaju, Krzysztofie Kołodzieju czy najlepszym strzelcu jesienią, Hubercie Sobolu.
Z perspektywy czasu kibice mogli o tym zapomnieć, ale sporą cegiełkę do tego sukcesu przyłożył także nie kto inny jak obecny trener Lecha Poznań, Dariusz Żuraw. Rezerwy docierały się pod jego wodzą przez 21 kolejek, prezentując się z coraz lepszej strony wraz z każdym miesiącem. Nic więc dziwnego, że trochę było mu szkoda pozostawiać tę drużynę po wygranej odniesionej po dramatycznym starciu z Sokołem w Kleczewie (3:2).
- Udało się stworzyć nam wszystkim taką fajną, pozytywną bandę. Byłem jednak przekonany, że zaszło to tak daleko, że przy swojej znajomości tych chłopaków, sztabu i metod treningowych Rafał spokojnie poprowadzi to dalej. Przecież jest bardziej doświadczonym trenerem ode mnie, wie jak to poukładać i pociągnąć, dlatego należy mu się chwała za jego wkład w ten awans. Bezsprzecznie przyczynił się do tego, że ci piłkarze będą mogli rozwijać się jeszcze lepiej w wyższej lidze – nie szczędził w wywiadzie dla strony oficjalnej również dobrych słów pod adresem dyrektora szkolenia Akademii Lecha Poznań, Rafała Ulatowskiego, który przejął niebiesko-białych na ostatnie trzynaście gier i prowadzi tę ekipę do dziś.
I to z powodzeniem, bo jak zaznacza Dobrasz, jak dotąd lechici bynajmniej nie mają się czego wstydzić jeśli chodzi o występy na poziomie krajowym. Po dwudziestu czterech spotkaniach uzbierali oni aż 32 punkty i zajmują bezpieczną, dziesiątą pozycję w stawce. Rozdział rozpoczęty na dobrą sprawę po pamiętnym meczu z Radunią trwa więc do dziś z powodzeniem. - Wszystko skończyło się happy-endem i rezerwy Lecha z powodzeniem bronią się teraz przed spadkiem z drugiej ligi, ogrywając tym samym zawodników z I zespołu czy graczy rezerw, którzy mają ambicję wskoczyć do ekipy trenera Żurawia. Ten awans to same pozytywy, a w przyszłym roku do drugiego zespołu Lecha dołączy drugi zespół Śląska Wrocław, który zgodnie z regulaminem wywalczył awans na szczebel centralny - zauważa dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego".
Zapisz się do newslettera