Już w niedzielę Lech Poznań zmierzy się na wyjeździe z Miedzią Legnica. Był okres w historii dolnośląskiego klubu kiedy byli lechici stanowili o sile tego zespołu, ale ciekawym przykładem piłkarza łączącego Miedź z Kolejorzem jest środkowy obrońca Marcin Dymkowski.
Dla legnickiej drużyny obecny sezon jest debiutanckim w najwyższej klasie rozgrywkowej. W związku z tym na przestrzeni lat nie było wielu piłkarzy, którzy łączyliby oba kluby. Co prawda był okres kiedy występowali w nim m.in. Zbigniew Zakrzewski, Błażej Telichowski i Mariusz Mowlik, poza tym wychowankiem Miedzi jest Marcin Robak, ale interesującym przykładem piłkarza mającego oba kluby w swoim piłkarskim CV jest Marcin Dymkowski.
Przyszły środkowy obrońca Kolejorza urodził się we Wrocławiu i to właśnie w Śląsku stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Po wejściu w dorosłą piłkę, poprzez Pogoń Oleśnica, trafił właśnie do Miedzi Legnica. Nasz najbliższy rywal występował wtedy na poziomie III ligi i nieskutecznie walczył o awans na zaplecze ekstraklasy. Dymkowski spędził w dolnośląskim klubie trzy lata i pokazał się z tak dobrej strony, że zaowocowało to transferem do Odry Wodzisław Śląski.
Dzięki temu w 2004 roku zadebiutował w rozgrywkach ekstraklasy, a konkretnie w wyjazdowym meczu z Cracovią. Od początku stał się podstawowym środkowym obrońcą Odry, w związku z czym przez trzy sezony rozegrał 90 spotkań dla tego klubu. Po zakończeniu sezonu 2006/2007 Lech Poznań usilnie poszukiwał piłkarza na środek obrony, a więc zwrócono uwagę na podstawowego defensora Odry.
Ostatecznie Marcin Dymkowski trafił do Poznania na zasadzie dwuletniego wypożyczenia. Również w Kolejorzu od razu stał się zawodnikiem, bez którego trener Franciszek Smuda nie wyobrażał sobie podstawowego składu zespołu. W niebiesko-białych barwach zadebiutował w domowym starciu z Zagłębiem Sosnowiec (wygrana 4:2). Przez sześć kolejnych kolejek rozgrywał za każdym razem pełne 90 minut i wydawało się, że trener Smuda w końcu znalazł środkowego obrońcę, którego tak poszukiwał w poprzednim sezonie. Wtedy odbyło się bardzo pechowe starcie w Pucharze Ekstraklasy z byłym klubem Dymkowskiego. Lech prowadził z Odrą 2:0, po dwóch golach Przemysława Pitrego, kiedy to tuż przed przerwą z boiska musiał zejść Dymkowski. Jak się okazało później obrońca Kolejorza złamał kość strzałkową i zerwał wiązadło w stawie skokowym. Tak poważna kontuzja sprawiła, że nie mógł występować na boisku przez ponad sześć miesięcy. Brak przepracowanego okresu przygotowawczego sprawił, że wiosną rozgrywał mecze jedynie w ramach Młodej Ekstraklasy.
Po zakończeniu sezonu do Lecha dołączył Kolumbijczyk Manuel Arboleda i wiadomym było, że z zespołu musi odejść jeden ze środkowych obrońców. Padło na Marcina Dymkowskiego, który był jedynie wypożyczony z Odry. Sam zawodnik był zadowolony z takiego obrotu spraw, ponieważ w tym momencie kariery najbardziej potrzebował regularnej gry, a w Poznaniu nie mógł na taką liczyć. Przez kolejne dwa sezony ponownie występował w barwach klubu z Wodzisławia Śląskiego. Wtedy zaliczył swój ostatni występ na poziomie ekstraklasy, łączne rozgrywając w niej 127 spotkań. Po tym okresie trafił do pierwszoligowej Pogoni Szczecin, ale spędził tam tylko jeden rok.
Jego kolejnymi klubami były zespoły z coraz niższych klas rozgrywkowych, czyli Sandecja Nowy Sącz, MKS Kluczbork oraz Calisia Kalisz, w której w wieku 32 lat zakończył karierę zawodniczą. Obecnie Marcin Dymkowski próbuje swoich sił jako trener. Zaczynał W Polonii-Stal Świdnica, a od 2016 roku jest nieprzerwanie szkoleniowcem trzecioligowej Foto-Higieny Błyskawicy Gać.
Zapisz się do newslettera