Nie tylko Siergiej Kriwiec, ale też były trener bramkarzy Kolejorza Andrzej Krzyształowicz pracuje obecnie w Wiśle Płock. Przy okazji sobotniego spotkania po raz pierwszy od czasu odejścia z Lecha pojawił się przy Bułgarskiej. - Dla mnie to sentymentalna podróż - mówi.
Krzyształowicz pracował w sztabie szkoleniowym trenera Macieja Skorży, który był opiekunem Kolejorza przez nieco ponad rok. - Bardzo miło jest tutaj wrócić. Nie ma co ukrywać, że w mojej trenerskiej pracy to właśnie w Poznaniu świętowałem to o czym każdy marzy. Dostąpiłem tej radości i mogłem unieść nad głowę puchar za mistrzostwo, paterę za zdobycie Superpucharu i co dla mnie cenne zagrać w fazie grupowej Ligi Europy - podkreśla były trener Lecha.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego miał on okazję do porozmawiania z wieloma swoimi byłymi podopiecznymi. Przed rozgrzewką zamienił kilka słów m.in. z Paulusem Arajuurim, Darko Jevticiem, Marcinem Robakiem czy Szymonem Pawłowskim. - Wielu piłkarzy, z którymi pracowaliśmy do dzisiaj funkcjonuje w tej drużynie. Powrotu do miejsc, gdzie zdobyło się sportową jakość są zawsze miłe. Wspomnienia, wspomnieniami, ale chcieliśmy zagrać o trzy punkty, a te zostały w Poznaniu - przyznaje szkoleniowiec.
Lechici w sobotnim meczu szybko, bo już w 9. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Dawida Kownackiego. - Do przerwy mecz był wyrównany. W wielu fragmentach to my prowadziliśmy grę. Może nie wypracowaliśmy sobie stuprocentowych sytuacji, ale byliśmy w posiadaniu piłki w okolicach bramki Lecha. O ironio, gospodarze zdobyli bramkę z kontrataku. To nas zabolało, choć wiemy, że Lech ma szybkich zawodników - mówi Krzyształowicz.- Po przerwie gospodarze przeważali. Druga bramka potwierdziła, że mieli kontrolę nad większością spotkania - dodaje.
Po ostatnim gwizdku trener bramkarzy Wisły Płock nie może jednak mieć żadnych uwag do gry swojego podopiecznego. Seweryn Kiełpin był jednym z najlepszych zawodników gości na boisku. Kilka razy uratował swój zespół przed stratą bramki. - Zagrał poprawnie. Nie mam zastrzeżeń do jego gry. Szkoda, że nie wygraliśmy. Życie pokazało, że z faworytami na ich boisku można wygrywać. Nam się udało to w Lubinie. W Poznaniu jednak niestety nie - kończy Krzyształowicz.
Zapisz się do newslettera