Kolejorz bez tajemnic, za to z wieloma innymi rzeczami
Okazuje się, że nie tylko dorobek punktowy Lecha Poznań w rundzie jesiennej jest pewnym żartem. Dowcipni są też kibice, prezes i konferansjer podsumowującej rundę gali.
Gala ta odbyła się Multikinie. A ponieważ sympatycznym dodatkiem do biletu było też piwo Warka i możliwość zebrania autografów, niewielu kibiców zamierzało z tego rezygnować. Dlatego rozpoczęcie uroczystości się opóźniło.
Swój prezes
Wkrótce okazało się, że piwo i autografy to tylko nikła część atrakcji wieczoru. Pierwszym z wydarzeń było wystąpienie prezesa klubu Andrzeja Kadzińskiego, który deklamował z typowym dla siebie akcentem i "nie?" na końcu, co od razu zdradzało, iż jest prezesem tutejszym. - Jesteśmy dobrze zorganizowani i wszystko jest cacy, glacy, ale wiosna musi być nasza, nie? - stwierdził prezes. - Amica jest mamą tego klubu i ta mama będzie tak długo dokładać, aż będzie tu Liga Mistrzów. Ile baboli narobiliśmy jesienią, to szkoda gadać. Ale takie jest życie, nie? Interesuje nas miejsce w Pucharze UEFA. Majster też będzie, mówię wam. Ale nie lubię być na czwartym miejscu. A "Zaki" nie jest na sprzedaż, a Smuda nie jest do zwolnienia. Możecie go trochę popytać, ale bez przesady, bo w szpitalu był - dodał zdecydowanie nieprzeintelektualizowanym językiem.
Lech nigdy nie spekuluje
Kibice wyraźnie zastosowali się do tej prośby, bo kiedy doszło do debaty i możliwości zadawania pytań, było ich ... jak na lekarstwo. Za to pierwsze, otwierające dyskusję pytanie przebiło deklamację prezesa. - Dochodziły takie pogłoski, że Tomek Hajto w Lechu. Słucham! - zawołał jeden z kibiców. - Potwierdzam, że to pogłoski - odrzekł Marek Pogorzelczyk, dyrektor sportowy Lecha. - Kiedy mistrz? - padło pytanie. - Wszyscy razem chcielibyśmy, żeby to się stało jutro, a to się tak nie da - stwierdził trener Franciszek Smuda. - W rundzie jesiennej zaryzykowaliśmy taktyką, ale chodziło o to, aby się nauczyć, iż gramy w każdym meczu o zwycięstwo. Żeby być mistrzem, trzeba mieć bowiem taką mentalność i nigdy nie zastanawiać się, czy może wystarczy remis. Proszę zwrócić uwagę, że nie przegrywaliśmy meczów 0:2, 0:3 czy wyżej. Przegrywaliśmy najczęściej jedną bramką i to po jakichś "preclach" w ostatnich minutach. W przyszłości takie błędy da się wyeliminować, ważne, że Lech zawsze gra do końca, nie poddaje się i nigdy nie spekuluje.
Kibice chcieli też wiedzieć, czy skoro Lech testuje i chce testować tylu cudzoziemców, za chwilę nie zmieni się w coś na kształt Pogoni Szczecin. - Testować można tylu graczy, ilu się chce. Zanim zatrudniliśmy Henry'ego Quinterosa, testowaliśmy jedenastu innych obcokrajowców - tłumaczył Smuda. - To, że w Legii nie umieją sobie radzić z zawodnikami zagranicznymi, to ich problem. Mnie paszporty nie obchodzą, ja chcę mieć superzespół. - Chcemy uzupełnić obecną kadrę 2-3 zawodnikami z zagranicy - przypomniał Pogorzelczyk. Dodał, że Lech nie ma na celowniku piłkarzy o znanych nazwiskach z polskiej ligi, raczej perspektywicznych graczy z II i III ligi. Starania o graczy Zagłębia Lubin trener Smuda nazwał "przebrzmiałym już marzeniem ściętej głowy".
Marciniak zwany profesorem Miodkiem
Deklaracje złożyli też piłkarze. Artur Marciniak, nazwany "poznańskim profesorem Miodkiem" ze względu na wzorową polszczyznę, którą się posługiwał, powiedział, że o ewentualnym przejściu do Lechii Gdańsk nic nie wie. - Nie zamierzam stąd odchodzić - tę jego wypowiedź nagrodzono brawami. Zbigniewa Zakrzewskiego pytano o to, dlaczego musi zmarnować tyle dobrych sytuacji, by strzelić gola. - Mogę odpowiedzieć tylko żartem - wyjaśnił "Zaki". - Gdybym wykorzystywał każdą sytuację, starałyby się o mnie wielkie kluby i musiałbym stąd odejść. A nie chcę opuszczać Lecha.
Znów odezwały się brawa. Towarzyszyły one także bramkom strzelanym przez Lecha w rundzie jesiennej, które pokazywano na ekranie Multikina, a także prezentacji szefa "Wiary Lecha" Jarosława Kilińskiego. Przedstawił on miażdżące dane dotyczące przewagi kibiców Lecha nad resztą kraju. Na meczach w Poznaniu było ich najwięcej w kraju, średnio 13 796. Najbardziej powalające były jednak dane dotyczące wyjazdów. Średnio na każdy mecz wyjazdowy stawiało się aż 1298 kibiców "Kolejorza". - Na jeden tylko mecz z Widzewem w Łodzi pojechało 16 autobusów i 384 samochody osobowe - wymienił prezes Kadziński. Najliczniejszy był fanklub ze Śremu, który wystawiał średnio 45 kibiców na każdy wyjazd. Z jego szeregów pochodzą też bębniarze, których słychać co mecz.
Quinteros nie zna "Vabanku"
Przed sporym wyzwaniem stanął prowadzący galę Wojciech Bernard, dziennikarz Radia Merkury. Przebić wystąpienie prezesa Kadzińskiego, pytanie o Tomka Hajtę na początku debaty czy też wgniatający w fotele występ skąpo odzianych "Kolejorz Girls" było bardzo trudno. Redaktor Bernard udowodnił jednak, że tak jak "Kolejorz Girls" nie brakuje urody, a prezesowi Kadzińskiemu - melodii w głosie, tak poznańskim dziennikarzom dopisuje humor. - Czy oglądałeś już "Vabank"? - zapytał prowadzący Henry'ego Quinterosa, nazywanego w Poznaniu "Henrykiem Kwinto" (główny bohater filmu). - Nie jeszcze - przyznał Peruwiańczyk. - A czy możesz powiedzieć po polsku "ucho od śledzia"? - zaproponował redaktor Bernard leksykalne zapasy. Quinteros miał z nimi kłopoty, ale konferansjer uspokajał: - Pojedzie kilka razy do Szczecina, to się nauczy.
- Jak masz na imię? - zapytał malutką dziewczynkę, która była sierotką podczas losowania nagród. - Julia - odpowiedziała. - Ile masz lat? - kontynuował. - Siedem - odrzekła. - Czy znasz jakieś piosenki o Legii? Żartowałem - szybko wycofał mikrofon i uspokoił widownię.
Niestety, zanim zrobiło się tak wesoło, redaktor Bernard musiał poprosić zgromadzonych o minutę ciszy. Poinformował bowiem, że przed spotkaniem zmarł jeden z kibiców Lecha, 29-letni Zbigniew Jaworski z Ostrowa Wlkp., który miał wypadek podczas powrotu z meczu.