- Podtrzymuję opinię, że jesteśmy faworytem w meczu ze Śląskiem Wrocław. Mamy dobrą serię. Wiadomo, że nasi najbliżsi rywale grają dobry sezon, ale nasza passa zwyięstw pozwala myśleć, że jesteśmy mocniejsi i powinniśmy dyktować warunki w sobotę - mówi Jakub Kamiński, pomocnik Lecha Poznań.
Spotkanie z ŁKS-em podtrzymało zwycięską passę lechitów. Wygrana nad ekipą trenera Kazimierza Moskala była bowiem trzecią z rzędu w rozgrywkach PKO Ekstraklasy. To właśnie po tym meczu 17-letni gracz Lecha zapytany o faworyta spotkania we Wrocławiu, bez zawahania odpowiedział, że jest nim Kolejorz. - Podtrzymuję opinię, że jesteśmy faworytem w meczu ze Śląskiem Wrocław. Mamy dobrą serię. Wiadomo, że nasi najbliżsi rywale grają dobry sezon, ale nasza passa zwyięstw pozwala myśleć, że jesteśmy mocniejsi i powinniśmy dyktować warunki w sobotę - mówi pomocnik niebiesko-białych.
17-latek wziął udział m.in. w obozie przygotowawczym przed rundą wiosenną, który odbywał się w tureckim Belek. Po powrocie pojawiał się na zajęciach pierwszego zespołu, ale na stałe w treningach przy Bułgarskiej brał udział w dopiero w końcówce zeszłego sezonu, kiedy otrzymał zaproszenie na nie od trenera Żurawia. Oficjalnie do pierwszej drużyny Kolejorza Kamiński został włączony przed rozpoczęciem kampanii 2019/20. Pierwszy występ na boiskach PKO Ekstraklasy młody gracz zanotował 20 września, kiedy lechici podejmowali przy Bułgarskiej Jagiellonią Białystok (1:1).
- Cały czas dobrze pracuję na zajęciach. Nie mam kontuzji, jestem w rytmie treningowym. Wiadomo, mam lepsze i słabsze momenty w tej rundzie, ale cały czas walczę o skład. Cieszę się, że trener daje mi szansę grać, chcę ją wykorzystyać jak najlepiej - mówi Jakub Kamiński.
- Dla mnie to dopiero pierwszy sezon, kiedy zostałem włączony do pierwszej drużyny. Zdawałem sobie sprawę, że muszę pokazać na treningach, że zasługuję na szansę od szkoleniowca. Cieszę się, że ją otrzymałem. Wiedziałem, że przyjdzie moment, kiedy nie będę grał, taka jest piłka. Inni zawodnicy też starają się na każdych zajęciach i walczą o skład. Cieszę się jednak, że otrzymuję dużo okazji do występów w tej rundzie. No nic. Muszę ciągle ciężko pracować i zobaczymy, co będzie dalej - dodaje.
Występ przeciwko ŁKS-owi był dla "Kamyka" ósmym na najwyższym poziomie rozgrywkowym oraz dziesiątym oficjalnym w pierwszej drużynie Lecha. Już we wcześniejszych meczach potrafił mieć jednak realny wpływ na końcowy wynik. Tak było chociażby w starciu z Wisłą Kraków, kiedy to Christian Gytkjaer przy bramce na 3:0 dobijał z bliska uderzenie młodego skrzydłowego. Wprawdzie niektórzy eksperci piłkarscy zaliczyli wówczas asystę Kamińskiemu, ten jednak uważa, że swoje pierwsze liczby zanotował dopiero w spotkaniu 18. kolejki. - Pierwsza moja asysta była z ŁKS-em. W spotkaniu z Wisłą Kraków bramkarz obronił mój strzał, Christian dobił piłkę. Nie jest to takie kluczowe podanie, które można zaliczyć - zauważa Kamiński.
W meczu 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski młody skrzydłowy wystąpił na prawej stronie obrony. 17-latek ustawiany był w defensywie jeszcze w juniorskich zespołach, z kolei w reprezentacji Polski do lat 19 wystawiany był na prawym wahadle. Jak sam podkreśla, najlepiej czuje się będąc odpowiedzialnym za ofensywę swojej drużyny.
- Jestem skrzydłowym. Oczekuje się ode mnie asyst i bramek, dlatego lepiej czuję się w ofensywie. Jestem jednak zawodnikiem uniwersalnym i nie ma problemu, żebym występował na innych pozycjach. W meczu pucharowym wystąpiłem na prawej stronie obrony. Widać było kilka szkolnych błędów, bo to bardzo odpowiedzialna pozycja. Ja lubię wchodzić w dryblingi z rywalami. Wiadomo, grając w defensywie nie bałem się wchodzić w pojedynki z przeciwnikami, ale to pozycja, gdzie wymaga się więcej odpowiedzialności. Może trochę zabrakło tego w meczu w Boguchwale. Wiadomo, że moją nominalną pozycją jest skrzydło i tam czuję się najlepiej - dodaje.
Zapisz się do newslettera