Ciężkie miesiące, zacięty snajper, topniejąca przewaga nad ekipą pościgową – kibice najbliższego rywala rezerw Lecha Poznań nie oczekują niedzielnego spotkania ze zbyt dużym optymizmem. Mimo to Resovia pozostanie jego faworytem, ponieważ cały czas zajmuje wysokie, piąte miejsce w tabeli i poważnie myśli o awansie na zaplecze ekstraklasy.
Zaczęło się pięknie, a dobra passa potrwała aż do listopada minionego roku. Wtedy to w krótkim czasie podopieczni trenera Szymona Grabowskiego pokonali w Łodzi Widzew 1:0, zremisowali z GKS-em Katowice 2:2, a także zwyciężyli po zaciętym meczu 3:2 ze Stalą Stalowa Wola. Po drugim z wymienionych starć może i stracili fotel lidera, ale utrzymali się na lokacie gwarantującej promocję do pierwszej ligi. To, co wydarzyło się później stanowi zagadkę nie do rozwikłania nie tylko w Rzeszowie, ale i całym kraju.
W ciągu ostatnich 229 dni Resovia wygrała bowiem na szczeblu centralnym… tylko jeden mecz o punkty. Miało to miejsce w premierowym starciu tego roku, kiedy na Podkarpacie przyjechała czerwona latarnia całej stawki, Gryf Wejherowo. Na tę przykrą dla rzeszowian serię złożyło się jedenaście spotkań. Ta znalazła zresztą odzwierciedlenie w tabeli, ponieważ w ciągu ostatnich miesięcy nasz najbliższy przeciwnik co prawda wciąż jest piąty (miejsca trzy-sześć grają w barażach o zaplecze ekstraklasy). Jego przewaga nad siódmym Górnikiem Polkowice wynosi na ten moment jednak tylko trzy "oczka".
Wytraciła swój dynamiczny pęd drużyna z Rzeszowa, ale od połowy października zaciął się również jej najlepszy strzelec, Daniel Świderski. Ostatnie 14 występów okrasił tylko dwoma golami, a oba z nich przypadły na wspomnianą konfrontację z Gryfem (6:0). W buty jednej z kluczowych postaci zespołu szkoleniowca Grabowskiego stara się wchodzić w ostatnich tygodniach sprowadzony zimą właśnie z Wejherowa Maksymilian Hebel. 23-latek zdobył dwie bramki w siedmiu meczach po wznowieniu rozgrywek, a to stanowi połowę dorobku bramkowego jego zespołu. Na przeciwnym biegunie w tym względzie znajdują się niebiesko-biali, którzy znajdowali drogę do bramki rywali w tym czasie aż trzynaście razy.
Lech Poznań dwukrotnie już mierzył się podczas tej kampanii z Resovią na różnych polach. Najpierw uczyniły to jego rezerwy, przegrywając na wyjeździe 2:3 po trafieniach Filipa Szymczaka oraz Juliusza Letniowskiego. Niedługo po nich do stolicy województwa podkarpackiego udali się piłkarze dowodzeni przez trenera Dariusza Żurawia. Oni już nie pozostawili gospodarzom złudzeń, ogrywając ich w ramach 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski 4:0 po „dublecie” Christiana Gytkjaera oraz bramkach Volodymyra Kostevycha i Filipa Marchwińskiego.
Zapisz się do newslettera