Bartosz Mrozek przeżył w niedzielę najcięższe chwile, odkąd zadebiutował w Ekstraklasie. Bramkarz Lecha Poznań aż pięć razy wyjmował piłkę z siatki po golach Pogoni Szczecin. - Jako drużyna razem wygrywamy i razem przegrywamy. Jasne, to ogromny wstyd przegrać aż 0:5, ale musimy patrzeć do przodu, starać się wygrywać kolejne mecze, bo przeszłości już nie zmienimy - mówi bramkarz Kolejorza.
To była bolesna niedziela dla wszystkich związanych z Lechem, który poniósł najwyższą ligową porażkę od 23 lat. Dokładnie od 1 kwietnia 2000, kiedy został rozbity przy Konwiktorskiej w Warszawie przez Polonię również 0:5. - Musiałbym użyć wulgarnych słów, żeby powiedzieć, co czuję. Wstyd ogromny, bo dostać piątkę to nic przyjemnego. Początek był niezły, mam wrażenie z boiska, że do pierwszej bramki kontrolowaliśmy spotkanie, mieliśmy wyższe posiadanie piłki, ale nie przekładało się to na nic. Bez konkretów. A potem dostaliśmy pierwszego gola, zaraz drugiego i trzeciego, ciężko z czegoś takiego się wykaraskać. Przerwa, nakręcamy się, chcemy walczyć o odrobienie strat, po czym wychodzimy na murawę i od razu dostajemy kolejnego gonga od rywali… - komentował na gorąco Mrozek.
Dla niego to był trudny moment, bo rzadko golkiper tyle razu musi wyjmować piłkę z siatki. - Nawet po gwizdku jak siedziałem w szatni, to chwilę myślałem o tym, kiedy tyle bramek wpuściłem. Przypomniały mi się dwa mecze w Stali Mielec. Pierwszy tutaj w końcówce poprzedniego sezonu, kiedy Pogoń wbiła nam cztery gole. Można zatem powiedzieć, że ten stadion jest niezbyt dla mnie szczęśliwy. Tyle że wówczas przegraliśmy 2:4, więc OK, ten wynik był na styku. Dlatego bardziej bym porównał niedzielę do starcia z Jagiellonią w Białymstoku, gdzie polegliśmy 0:4. Tam też się czułem fatalnie. Zresztą wynik podobny, bo przecież tutaj bramka padła w 93. minucie i już niewiele zmieniała - opowiada Bartek, który już starał się na gorąco analizować swoją grę: - Ciężko było wejść w ten mecz, bo co uderzenie, to piłka wpadała. Najgorsze dla mnie i nie mogę się z tym pogodzić, że przy każdej z nich byłem gdzieś blisko, futbolówka wpadała po palcach, albo koło ręki. I to jest dla bramkarza najgorsze, bo zadręczasz się myślami, że chcesz zrobić coś więcej, a tu nie do końca się to udało.
Mrozek doskonale wie, że kibice są niepocieszeni po takiej wpadce. Natomiast kolejne wyzwania czekają, w piątek o godzinie 20 na Enea Stadionie starcie z Puszczą Niepołomice. - Jako drużyna razem wygrywamy i razem przegrywamy. Jasne, to ogromny wstyd przegrać aż 0:5, ale musimy patrzeć do przodu, starać się wygrywać kolejne mecze, bo przeszłości już nie zmienimy - podsumowuje bramkarz Kolejorza.
Zapisz się do newslettera